Do tragicznego wypadu na łódce doszło w sobotę 9 października około godziny 13 na jeziorze Pogoria III w Dąbrowie Górniczej (woj. śląskie). Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o osobie topiącej się w zbiorniku wodnym.
Wypadł z katamaranu i zaczął się topić
Około 150 metrów od brzegu pływak zaczął wołać o pomoc. O zdarzeniu powiadomił nas przechodzień — przekazał wówczas portalowi tvn24.pl aspirant Stefan Flasza z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Dąbrowie Górniczej.
Służby przyjechały na miejsce po kilkunastu minutach, ale tonący zniknął już świadkom z oczu. W związku z tym akcja ratunkowa zamieniła się w akcję poszukiwawczą. Została jednak szybko wstrzymana ze względu na zapadający zmrok.
Historia chwytała za serce
Dwa tygodnie później do Grupy Specjalnej Płetwonurków RP zwrócił się syn zaginionego 54-letniego żeglarza. Na prośbę rodziny poszukiwania zostały wznowione. Jak mówią nurkowie, historia, jaką przez telefon opowiedział syn żeglarza, chwytała za serce.
Nie odważyłem się przerwać i wydusić z siebie słowa. Przyjechaliśmy odszukać ciało ojca dwóch synów i żeglarza z pasją, szkutnika i człowieka kochającego wodę i żagle – opowiadał Maciej Rokus z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP.
Akcja nie była łatwa
Nurkowie podkreślają, że akcja poszukiwawcza nie była łatwa przez duża głębokość, słabą widoczność w wodzie i duży teren do sprawdzenia. Zapewniał jednak, że będą kontynuować akcję do skutku. Niestety finał był tragiczny — tego samego dnia wyłowili z wody ciało zaginionego mężczyzny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.