W mieście Sełydowe na Ukrainie doszło do strasznej tragedii. 18 września rodzina świętowała drugie urodziny Jegora. W pewnym momencie niepostrzeżenie maluch wyszedł na zewnątrz, podczas gdy jego rodzice siedzieli przy stole ze wszystkimi gośćmi. Jegor błąkał się po dziedzińcu, a wtedy dwa psy rasy owczarek niemiecki wydostały się z ogrodzenia i bestialsko zaatakowały malucha.
Zauważając nieobecność dziecka, rodzice poszli go szukać. Dorośli wyszli na zewnątrz i zobaczyli malutkiego synka leżącego we krwi. Psy wciąż były przy nim. Według doniesień psom udało się wydostać z wybiegu, ponieważ ojciec Jegora nie zamknął prawidłowo drzwi.
Chłopca znaleziono nieprzytomnego w kałuży krwi - mówiła wolontariuszka Aleksandra Timoshchenkova, która pomogła rodzinie zebrać pieniądze na leczenie Jegora
Jegor został przetransportowany wojskowym helikopterem do Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Dnieprze, gdzie cztery zespoły chirurgów przez pięć godzin walczyły o jego życie.
Czytaj także: Wypoczywał przy basenie. Nagle zamarł
Chłopiec w wyniku pogryzienia przez psy odniósł wyjątkowo ciężkie obrażenia, zwane "brudnymi ranami"- komentowała dyrektor szpitala Natalia Dementyeva
Niestety 2-letni Jegor zmarł po rozpaczliwej 10-dniowej walce o życie w ukraińskim szpitalu. Chłopczyk nie odzyskał przytomności po operacji.
Policja wszczęła postępowanie karne w związku z niedopełnieniem obowiązków rodzicielskich, które doprowadziły do śmierci dziecka wobec matki i ojca Jegora. Jeśli zostaną uznani za winnych, będzie im grozić do 3 lat więzienia.