Dokładnie 17 marca 2024 roku odbędą się wybory prezydenckie w Rosji. I choć Władimir Putin jeszcze nie rozpoczął kampanii, nie zaczął wygłaszać swoich szalonych poglądów i odwiedzać "zwykłych Rosjan" w ich domach, wynik wyborów jest już znany. Nikt nie ma wątpliwości, że znów zwycięży, i że będzie rządził Rosją przez kolejne lata.
Czytaj także: Putin nie ma litości. Blady strach padł na Rosjan
Kolejna kadencja ma dwa cele: wzmocnienie władzy w Rosji i wygranie wojny w Ukrainie. Tak ocenia brytyjski wywiad, którego analitycy nie mają wątpliwości, że Władimir Putin wybory sfałszuje i wygra, a potem zacznie w życie wprowadzać swoje pomysły. Do tego czasu ma nie wykonywać kontrowersyjnych ruchów w kraju.
A potem? Cóż, będzie miał dla Rosjan kolejną "niespodziankę". Niezbyt przyjemną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem ekspertów, najbliższe miesiące będą ze strony ekipy prezydenta niezwykle miłe dla rosyjskiego społeczeństwa. Jakoś trzeba przecież zadbać o głosy i oczekiwany wynik głosowania. By nie trzeba było wiele manipulować przy urnach, na co ekipa Władimira Putina oczywiście jest gotowa. On jednak może wygrać w cuglach bez pomocy.
Rosjanie są po prostu bardzo dumni ze swojego prezydenta. I kropka.
A co będzie potem? Analitycy wywiadu oceniają, że nadejdzie kolejna fala mobilizacji, akurat na wiosnę. Wówczas walki na froncie znów będą bardziej dynamiczne po zimowej przerwie, gdy pogoda utrudnia prowadzenie szeroko zakrojonych działań. Kreml będzie powstrzymywał się od niepopularnych kroków politycznych w okresie poprzedzającym wybory.
Mobilizacja w Rosji, tysiące ludzi trafi do wojska
Początek października w Rosji oznacza początek przymusowej mobilizacji do wojska. Armia nie będzie już prosić i zachęcać, po prostu wyśle powołania i sięgnie po tysiące obywateli Federacji Rosyjskiej. Blady strach padł na tych, którzy będą musieli trafić w kamasze, a potem na ukraiński front. Oni już wiedzą, co to oznacza.
Zdaniem mediów w kamasze trafi nawet 130 tysięcy osób. Taki jest oficjalny plan Kremla. Ale niezależni komentatorzy - porównując straty na froncie i zapotrzebowanie armii - uważają, że to kłamstwo. I że faktycznie do wojska trafi nawet 300 tysięcy Rosjan. Na mieszkańców padł blady strach, bo znów trzeba będzie ugiąć się pod jarzmem władzy i przywdziać mundur. Albo uciekać z ojczyzny, na co nie każdy może sobie pozwolić.
Wiosną do armii trafiło nawet 147 000 żołnierzy, co sprawia, że Ministerstwo Obrony Rosji wyśle w 2023 roku na front nawet 277 000 poborowych. To oczywiście oficjalne dane MON, bo nieoficjalnie mówi się, że liczba sięgnie nawet pół miliona. Jesienna fala zaczyna się 1 października, aż do 31 grudnia wojsko będzie powoływać mężczyzn w wieku 18-27 lat.