Władimir Nigmatullin ma być 50. pułkownikiem, którego Rosja straciła w Ukrainie. Dowódca artylerii pochodzący z Jekaterynburga zginął 31 maja, a wieść o jego śmierci rozniosła się tydzień później, po wpisach w mediach społecznościowych opublikowanych przez jego rodzinę. To druga śmierć rosyjskiego oficera ogłoszona we wtorek, kilka godzin wcześniej poinformowano o zgonie starszego porucznika Igora Somika.
Jesteś ojcem trójki dzieci i wspaniałym mężem mojej siostry, jestem z Ciebie dumna i zawsze będę dumna – napisała szwagierka zmarłego Marina Koniuchowa.
Putin stracił kolejnego oficera. Śmierć 50. pułkownika w Ukrainie
Rodzina podkreśla, że Nigmatullin walczył "na różnych frontach" i został pośmiertnie odznaczony Orderem Odwagi. To stosunkowo nowe odznaczenie, wprowadzone w Rosji 1994 roku. Przyjęło się, że każdy poległy w Ukrainie podoficer lub oficer otrzymuje pośmiertnie to wyróżnienie.
Według Ukraińców Rosja straciła w tej wojnie już 31 tys. żołnierzy. Zachodni komentatorzy i analitycy uważają, że strona ukraińska może zawyżać tę liczbę w ramach budowania morale swoich żołnierzy, jednak niewątpliwie wojska najeźdźców odnoszą dotkliwe straty.
Nieoficjalnie jednego dnia Rosja straciła dwóch generałów. Rosjanie w niedzielę potwierdzili śmierć generała dywizji Romana Kutuzowa. Jednak w mediach społecznościowych pojawiła się wieść, że tego samego dnia Ukraińcy zabili Romana Berdnikowa, dowódcę 29. Armii Rosyjskiej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.