Problem quadów i skuterów na Podhalu trwa od lat. Mieszkańcy mają dość turystów, którzy rozjeżdżają ich pola i działki. Prowadzą wojnę z właścicielami miejscowych wypożyczalni.
Konflikt rozgorzał na nowo, gdy w styczniu 2025 roku jeden z pracowników wypożyczalni zaatakował nożem mieszkańca, który próbował bronić swojej ziemi. Mężczyzna przyznał się do ataku i tłumaczył upojeniem alkoholowym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po tym zdarzeniu, mieszkańcy zaczęli domagać się od samorządu interwencji w sprawie. Odbyło się spotkanie, ale na razie efektów nie ma. Górale powoli zaczynają tracić cierpliwość. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" podkreślają, że mogą użyć skrajnych metod, aby walczyć o swoje prawa.
Quadów i skuterów niszczących nasze pola z dnia na dzień przybywa. Kolejny już rok walczymy z tą patologią. Jak kiedyś była jedna wypożyczalnia, tak teraz mamy z pięć. Mamy zrobić tak ludzie w sąsiedniej wsi, którzy, gdy jechały quady, wyszli z ciupagami? Mamy zastosować zbójeckie prawo?! - tłumaczy jeden ze wzburzonych mieszkańców.
Mieszkańcy tłumaczą, że turyści jeżdżą brawurowo. Ryk silników, zniszczone uprawy, lasy - to wszystko potęguje złość w góralach.
W opinii właścicieli działek, problem narasta, mimo że na Podhalu jest coraz mniej śniegu. Mieszkańcy obawiają się kolejnych incydentów, jak ten z nożem. Wskazują, że czują się zagrożeni. Zauważają, że quady jeżdżą bez tablic rejestracyjnych, niekiedy na fałszywe dane. Władze podhalańskich miejscowości obiecały interwencję w tej sprawie.