To niesamowicie smutna historia. Rafał Dymowski, były siatkarz, nie zdołał wygrać najważniejszego meczu w swoim życiu. Polski sportowiec został pokonany przez koronawirusa. O perturbacjach zdrowotnych Rafała Dymowskiego opowiada jego syn Paweł. Początkowo nic nie wskazywało na tak groźny przebieg COVID-19...
Nagle jednak przyplątał się kaszel i gorączka. Okazało się, że to koronawirus. Kiedy na SOR zrobili badania płuc, to lekarze byli zszokowani, jak bardzo zostały one zainfekowane w ciągu tygodnia. Wszyscy w szpitalu walczyli o jego życie, ale nie udało się - mówi w rozmowie z Onetem.
Paweł Dymowski jest zrozpaczony. Nie potrafi zrozumieć, jak to możliwe, że koronawirus pokonał jego ojca, który nie miał problemów zdrowotnych.
Tata był okazem zdrowia i nie miał żadnych innych chorób - podkreśla Paweł.
Czytaj także: Pasażerowie nie wytrzymali. Dantejskie sceny w Warszawie
Odszedł wielki człowiek
Dymowski był wielką nadzieją siatkarską. Popisywał się swoimi umiejętnościami w zespołach z Częstochowy i Nysy. Grał też w reprezentacji Polski.
Był też wielkim człowiekiem. W ostatnich latach pracował w zakładzie karnym w Nysie, gdzie działał jako starszy wychowawca działu penitencjarnego.
"Dymek", bo pod takim przydomkiem był znany wśród załogi, wyróżniał się nie tylko swoim dwumetrowym wzrostem. Był człowiekiem wyjątkowym, dla każdego miał czas, starał się każdego wysłuchać, każdemu pomóc. Czy to funkcjonariuszom, czy też osadzonym, z którymi na co dzień pracował. Sport i pomaganie ludziom to było jego powołanie - w ten sposób wspomina go ZK w Nysie.