Sytuacja miała miejsce w 2016 roku w Poznaniu. Młody imprezowicz przesadził z drinkami, które mieszał z napojami energetycznymi. Stracił przytomność, dlatego znajomi wezwali karetkę. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", mężczyzna znalazł się w jednym z poznańskich szpitali, gdzie ratownicy z nocnej zmiany zastosowali środki przymusu bezpośredniego – pacjenta przywiązano do kozetki pasami i bandażem. Z dokumentacji medycznej wynika, że w tym momencie nie doznał obrażeń.
Czytaj także: Znaleziono ciało. Należy do zaginionej Joanny Felczak
Pacjent obudził się rano w szpitalu. Zauważył, że jego ubrania są poszarpane, ma wygoloną część włosów, zniknął też jego telefon - zażądał wyjaśnień. W sądzie zeznał, że ratownicy mieli zaatakować - powalić na ziemię i bić go. Potem wezwali policję, by zabrali pacjenta na izbę wytrzeźwień.
Prokuratura oskarżyła dwóch ratowników ze szpitala: Bartłomieja D. i Pawła O. Mają już osobne sprawy, a za Pawłem O. wystawiono nawet list gończy. Ten w czwartek nie przyznał się do pobicia, zeznał, że został wyzwany przez pacjenta i zaatakowany. Jego zdaniem działał w samoobronie. Jak donosi "GW", inna ratownicza miała jasno wskazać na pobicie ze strony Pawła O., bo jej zdaniem "puściły mu nerwy". Paweł O. odsiaduje wyrok za pobicie innego pacjenta w tym samym szpitalu. Ponadto był już skazany za groźby czy posiadanie narkotyków.