Od momentu, gdy szesnastoletni Krzysztof Dymiński bez wyjaśnienia wyszedł z domu w sobotni poranek 27 maja, minęły cztery miesiące. Jednak dziś już rodzice i brat zaginionego nastolatka nie pytają siebie nawzajem o powody tej decyzji, nie szukają też w sobie winy. Chcą tylko, by Krzysztof wrócił.
- W naszym życiu zmieniło się wszystko - mówią w rozmowie z o2.pl rodzice 16-latka i przyznają, że by móc odnaleźć się na nowo w zaistniałej sytuacji, jako rodzina korzystają z pomocy psychologa.
- Niby funkcjonujemy w tej samej rutynie, ale wszystko jest kompletnie inaczej - mówi pani Agnieszka, a pan Daniel dodaje: - Początki były trudne, nawet nam się nie chciało jeść czy pić. Musieliśmy nauczyć się żyć na nowo. Obowiązki, zakupy, sprzątanie, wyjście z psami czy praca. Mamy starszego syna, musimy utrzymać dom i jakoś funkcjonować. I w tym wszystkim szukać Krzysia, bo wierzymy wciąż, że do nas wróci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka i Daniel Dymińscy podkreślają, że najgorsza jest towarzysząca im niepewność. Nie wiedzą, co stało się z ich synem, ślad po chłopcu urywa się wraz z nagraniem z monitoringu na Moście Gdańskim w Warszawie
Dokąd potem udał się Krzysztof? Nie wiadomo. Policja zapewnia, że cały czas prowadzi bardzo aktywne czynności dotyczące poszukiwań zaginionego, rodzice chłopca nie mają jednak pojęcia, na jakim etapie jest śledztwo oraz czy nowe informacje dostarczane przez internautów są weryfikowane.
Nie mamy dostępu do materiałów, nie jesteśmy w tych poszukiwaniach w żaden sposób prawnie umocowani - opowiada nam Daniel Dymiński. - Choć wydawać by się mogło, że jesteśmy najważniejszą stroną w sprawie, to dla systemu jesteśmy kompletnie nikim - dodaje.
Na czym polega "odsunięcie"? W wywiadach matka Krzysztofa tłumaczyła: "To nie jest współpraca, jak się wszystkim wydaje. Bywa, że ktoś mnie pyta, czy został sprawdzony monitoring, a ja tego nie wiem".
Jak przekonuje Daniel Dymiński w rozmowie z o2.pl: "Tutaj naprawdę można to wszystko połączyć". On i żona są gotowi pomagać służbom w poszukiwaniach. Dzięki wsparciu chętnych do pomocy osób, korzystają z usług profesjonalistów w dziedzinie sonarowania Wisły czy nagrań z drona.
Osoby, które nam pomagają, nie są anonimowe. To często ci sami ludzie, którzy są wynajmowani przez policję przy podobnych sprawach - zapewnia Daniel Dymiński.
Gdybyśmy mieli dostęp do materiałów ze śledztwa, moglibyśmy dokonywać własnych analiz. Nie powielać pracy policji, a jedynie jej pomóc. Moglibyśmy uzupełniać ich pracę i wspólnie zoptymalizować działania poszukiwawcze - przekonuje.
A mama Krzysztofa dodaje: - Znamy naszego syna naprawdę dobrze. Wiemy, jak się porusza, widząc nagrania z komunikacji miejskiej moglibyśmy ocenić, jak się czuł na tamten moment, w jakim był stanie. To pozwoliłoby nam jakoś to sobie uporządkować emocjonalnie.
Czytaj także: Nowe tropy ws. Krzyśka Dymińskiego. Co na to policja?
Rodzice Krzysztofa mają też żal, że do dziś nie otrzymali odpowiedzi na pismo z prośbą o włączenie w działania poszukiwawcze specjalistycznych grup ratowniczych, które przed 10 tygodniami wysłali do Komendy Stołecznej Policji oraz innych instytucji zaangażowanych w sprawę.
Dopiero po upływie czterech miesięcy przesłuchany został dziadek chłopca, a policja zwróciła się do rodziców z pytaniem, czy Krzysztof zabrał ze sobą paszport.
Ufam policji, wierzę, że są profesjonalistami i robią wszystko by znaleźć mojego syna tak, jak zapewniają i że nie są to puste słowa - mówi pan Daniel i dodaje, że zdaje sobie sprawę, że po licznych komunikatach medialnych, liczba napływających do policji zgłoszeń dotyczących miejsc, gdzie mógł być widziany Krzysztof wzrosła.
- Daje to nadzieję, że ktoś odnajdzie Krzysia - podkreśla.
Rodzice zaginionego Krzysztofa: najtrudniejsze są weekendy
- Najtrudniejsze są weekendy - mówią. - Człowiek siedzi w domu i wtedy najbardziej się to odczuwa. Brak, smutek, tęsknotę. Są chwile, że trzeba usiąść, popłakać, wspomnieć - słyszymy.
W połowie września do sieci trafił filmik zarejestrowany kamera samochodową, na którym skrajem drogi nr 11 z Koszut do Kórnika, w stronę Poznania szła osoba łudząco podobna do Krzysztofa. Nagranie upubliczniła mama Krzyśka, bo jej zdaniem mógł być to jej zaginiony syn.
Krótko po tym pojawiły się informacje, że podobna osoba widziana jest w miejscach przez które wiedzie popularny wśród katolickich pielgrzymów szlak św. Jakuba, ale wobec tych doniesień rodzice zaginionego są już sceptyczni.
Dziękuję wszystkim ludziom, którzy się zgłaszają, że gdzieś mogli zobaczyć Krzysztofa lub osobę do niego podobną, ale nie spekuluję którędy on mógłby iść, bo dla mnie jako matki jest to bardzo trudne - przyznaje.
Rodzice wciąż proszą o uwagę i kontakt wszystkie osoby, które mogły spotkać Krzysztofa lub osobę do niego podobną. W najbliższy weekend po raz kolejny chcą przeszukiwać Wisłę, w planach mają też monitoring przy użyciu dronów. Chcą wykorzystać czas, gdy dni nie są jeszcze zbyt krótkie.
Nie poddajemy się w poszukiwaniach. Mamy nadzieję, że Krzysiek żyje. - podkreślają zgodnie.- Zniknięcie Krzyśka to jakby z posad domu został wyrwany kawałek dużego fundamentu. I my, choć się teraz chwiejemy, musimy dalej żyć - kwitują.
Policja o poszukiwaniach Krzysztofa Dymińskiego
Redakcja o2.pl kontaktowała się z policją ws. postępów w śledztwie i nowych tropów.
- Weryfikujemy wszystkie informacje, jakie do nas trafiają, jak również sprawdzamy miejsca, na które wskazują ustalenia samych policjantów. W dotychczasowych działaniach wykorzystaliśmy śmigłowiec, drony, psy poszukiwawcze oraz inne dostępne narzędzia, którymi mogliśmy się posłużyć - powiedziała nam kom. Marta Gierlicka z Wydział Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji.
Weryfikujemy sygnały, które napływają z różnych regionów Polski, żadnego nie lekceważymy, lecz na ten moment nie doprowadziły one do odnalezienia zaginionego 16-latka - usłyszeliśmy.
Do policji wysłaliśmy też zapytanie w sprawie wypowiedzi państwa Dymińskich nt. ich udziału w śledztwie. Gdy będziemy mieli odpowiedź, natychmiast ją opublikujemy.
Beata Bialik, dziennikarka o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.