Z Grzegorzem Borysem Łukasz miał okazję się poznać w 2017 roku. Przez rok służyli razem w jednym pododdziale w wojsku w Gdyni.
Jak się te sześć lat temu zapoznaliśmy, byłem w szoku. Myślałem, że jest dużo młodszy. Jego zachowanie nie przystawało do wieku. A miał wtedy około 38 lat. Zachowywał się, powiedziałbym, dość infantylnie. Nie był bystrzakiem. I miał specyficzny uśmiech, jakby dziwnie przyklejony do jego twarzy - powiedział były żołnierz w rozmowie z Interią.
Nie ukrywał, że jedna rzecz początkowo była dla niego dość dziwna. - Borys służył już jakiś czas, a nadal miał stopień szeregowego. To mnie na początku zastanawiało - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stwierdził też, że Grzegorza Borysa w ogóle nie obchodziła opinia dowódców. Miał słabo wykonywać swoje obowiązki, mimo wieloletniego doświadczenia.
Takie osoby w wojsku są rugane. Kiedy mi się zdarzyło zrobić coś źle, bardzo to przeżywałem i wyciągałem wnioski. Miałem wrażenie, że po Borysie to spływało. Tak jakby do tych krzyków już się przyzwyczaił - kontynuował.
Grzegorz Borys "nie wydawał się osobą groźną"
Były żołnierz ujawnił też, że "w życiu by nie pomyślał, że [Borys] może kogoś skrzywdzić". - Tym bardziej w taki sposób, kogoś bliskiego. Nigdy nie wydawał mi się być osobą groźną - zaznaczył.
Czytaj także: Rosja ma gazu ziemnego pod dostatkiem, ale Rosjanie już nie. Jednak nadal głosują na Putina
W trakcie rozmowy z Interią stwierdził, że zaskoczyły go doniesienia medialne nt. Grzegorza Borysa. Chodzi o ostrzeżenia, że może być uzbrojony i że zabrał ze sobą sprzęt do survivalu.
To też mnie zaskoczyło. Te sześć lat temu na pewno nie był typem komandosa. Nie zapamiętałem go tak. Wtedy był średniakiem, jeśli chodzi o sprawność fizyczną, nawet powiedziałbym, że był poniżej średniej - podsumował.