Leszek B. od lat hodował krowy i byki. Zwierzęta mu ufały, pozwalały się dotykać i głaskać. Nigdy nie sprawiały większych problemów. Aż do czasu.
Byk zaatakował rolnika
Jak pisze "Super Express", kiedy pan Leszek poszedł nakarmić byki i przeprowadzić krowy na pastwisko, pojawiły się problemy. Cztery byki zaczęły zachowywać się niespokojnie i chciały wydostać się ze swojej zagrody.
Krowy nie chciały iść na pastwisko. Wtedy pan Leszek schylił się po łańcuch, aby móc zaprowadzić bydło na ich miejsce. W tym samym momencie mężczyzna poczuł uderzenie w głowę i stracił przytomność.
Co było dalej Lechu mi nie powiedział, gdy znalazłem go broczącego krwią na podwórku. Po znalezieniu go zobaczyłem, że odzyskał na chwile przytomność. Zapytałem co się stało. Opowiedział co robił u zwierząt i znowu straciłem z nim kontakt. Zobaczyłem, że to nie żarty, bo pod głową robiła się coraz większa kałuża krwi. Nie podał mi, od którego byka dostał rogiem w głowę, a w zagrodzie było ich cztery. Na pewno tratowały go, bo jego plecy były fioletowe - opowiada Roman B. brat ofiary.
Brat powiedział, że zjawił się na miejscu w samą porę. Wie, że gdyby przyszedł, chociażby pół godziny później Leszek wykrwawiłby się na śmierć. Wezwał na miejsce karetkę. Poszkodowanego rolnika zabrał śmigłowiec.
Pan Leszek walczy teraz o życie. Po dwóch dniach od wypadku przeszedł skomplikowana operację. Wciąż się nie wybudził. Jak mówi pan Roman, byki najprawdopodobniej trafią do ubojni, ponieważ "na to zasłużyły".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.