Trwają działania kontrofensywne Ukraińców. Na razie nie są bardzo spektakularne. Widać za to pierwsze straty, szczególnie w sprzęcie wojskowym. Prawdziwy "rajd" po mediach społecznościowych zrobiły zdjęcia zniszczonych zachodnich czołgów. Były wśród nich także nowoczesne Leopardy i wozy specjalistyczne.
Na zdjęciach pokazano m.in. zniszczone maszyny przeciwminowe. To bolesna strata, bo Rosjanie mocno umocnili kierunki, na których spodziewali się ukraińskich działań. Także zakładając właśnie pola minowe. Na razie trudno wyrokować o przebiegu działań. Są one bowiem toczone na kilku kierunkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komentator spraw wojskowych płk Piotr Lewandowski mówi o2.pl, że to, co widzimy wygląda na ofensywę strategiczną. Czyli taką, która w założeniu może zmienić obraz całej wojny. A na takim poziomie często składa się ona z szeregu operacji. Na razie działania toczą się na dwóch odcinkach, mających po ok. 150 km: na Zaporożu i na Donbasie.
Takie ofensywy potrzebują rozpędu, impetu. Problem w tym, że podobne założenia miała ofensywa rosyjska. Tyle że oni nie znaleźli miejsca w liniach ukraińskiej obrony, gdzie doszłoby do tak dużego osłabienia, by wprowadzić duże siły do decydującego uderzenia. A po drugie wydarzyła się długotrwała obrona Bachmutu, która mieliła rosyjskie odwody. Ukraińcy mają przewagę w postaci dobrego rozpoznania, zapewnianego im przez kraje NATO - mówi płk Lewandowski.
Wskazuje też inne możliwe plusy strony ukraińskiej. Nie sądzi, by obrońcy dali się zaangażować w taki kocioł, jakim dla Rosjan był wspomniany Bachmut. Dodaje, że po stronie ukraińskiej nie ma żadnych "milicji", formacji ochotniczych, wagnerowców itp., co upraszcza dowodzenie. Wyższa jest także determinacja obrońców.
Nie ma wreszcie walk generalicji i tarć frakcji, które osłabiały wydolność armii rosyjskiej. To pozwala mieć nadzieję, że ofensywa UA będzie bardziej skuteczna, niż rosyjska. Zasadniczą rolę przeznaczono tu, jak mówi, artylerii, która przewagę daje Ukrainie ze względu na nasycenie bronią precyzyjną.
Po stronie rosyjskiej jest za to przewaga w panowaniu nad przestrzenią powietrzną. Dlatego Ukraińcy tak intensywnie prosili o samoloty. Nie do działań ofensywnych, ale do zapewnienia przeciwlotniczego parasola ochronnego własnych sił. Im bardziej Ukraińcy będą posuwać się do przodu, tym słabszy będzie parasol ochronny ich własnych sił.
Płk Matysiak: Jak tłuczenie orzecha
W operacjach wojskowych zawsze wyznacza się główny kierunek natarcia i kierunki zapasowe. W tej chwili, z powodu stosunkowo niewielkiej ilości informacji, trudno wskazać najważniejsze miasta, które będą celem ukraińskich działań. Były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert Fundacji Stratpoints, płk Maciej Matysiak, mówi, że widzimy natarcia na dwóch osiach. Ale są to jeszcze główne uderzenia.
Obserwujemy, moim zdaniem, "badanie" w kilku miejscach wśród dwóch kierunków: wschodniego i południowego. Ukraińcy próbują przejść rosyjską obronę. Tam, gdzie się to uda muszą rzucić swoje siły i zrobić to zanim Rosjanie podciągną swoje odwody. A te nie są przecież małe. Dlatego też oceniam, że ta ofensywa będzie składała się z sumy lokalnych potyczek, które mogą, ale nie muszą - doprowadzić do celu. Rosjanie mają linie obrony szerokie na nawet 20 km. Dlatego też Ukraińcy kłują i sprawdzają gdzie da się je przełamać. Można to porównać do tłuczenie orzecha, sprawdzania gdzie skorupa się podda. Widzimy dziś serię małych, lokalnych potyczek - mówi w rozmowie z o2.pl oficer.
Ukraińcy muszą, jak tłumaczy, przełamać linię obrony, wejść na tyły, okrążyć i wybić Rosjan. Nie tyle chodzi bowiem o zdobywanie terenu, co o niszczenie sił przeciwnika. To w pewnym sensie połączenie działań regularnych, rajdowych z działaniami specjalnymi. A zarazem Ukraińcy muszą się przecież, jak mówi płk Matysiak, zabezpieczać na całej linii frontu. Choćby na kierunku białoruskim.
Z tego tytułu, należy zatem spodziewać się ukraińskich strat. I to prawdopodobnie wcale niemałych. Tak w sprzęcie, jak i niestety w ludziach. Rosjanie też widzieli i widzą co się dzieje. Ukraińcy od dawna mówili o kontrofensywie, więc wojskowi planiści Rosji nie zasypiali gruszek w popiele i przygotowywali się na uderzenia.
Ukraińcy "na musiku"
A przecież Ukraińcy też popełniają, jak przypomina płk Matysiak, błędy. Argumentuje to mówiąc, że są w pułapce konieczności prowadzenia działań ofensywnych. Wywierana była duża presja konieczności jakichś ruchów, podjęcia działań.
Na wszystkich, tak na polityków jak i na wojskowych, więc Ukraińcy niestety trochę są "na musiku". Zweryfikuje ich rzeczywistość. Dlatego dowódcy muszą działać tym, co mają. Problemem będzie lepsza, większa możliwość rotowania żołnierzami i sprzętem przez Rosjan - mówi dalej były wiceszef SKW.
Logistyka i lotnictwo
Do tego dochodzi też jeszcze kwestia logistyki; rozciągnięcia dostaw amunicji, paliwa, sprzętu. To nie będzie sprzyjało Ukraińcom. Mało jest informacji, jaką taktykę na przerwanie linii obronnych przyjęli Ukraińcy. Widać za to kilka-kilkanaście miejsc, w których prowadzone są działania.
Widać zacięte walki w rejonie Orechowa i rosyjską obronę manewrową w tym rejonie. Widać też niewielkie postępy Ukraińców w rejonie Bachmutu, ale Bachmut, uznałbym w tej chwili za kierunek drugorzędny dla obrońców, o znaczeniu głównie propagandowym (komunikacji strategicznej), aniżeli wojskowym. Na korzyść Ukraińców przemawia fakt, że Rosjanie nie zdążyli w Bachmucie przygotować pozycji obronnych. Paniki wśród Rosjan nie widać - mówi z kolei komandor Wiesław Goździewicz, ekspert w zakresie planowania operacyjnego NATO.
Płk Matysiak dodaje zaś, że nie powinniśmy oczekiwać ataków frontalnych (jak na wojennych filmach), bo na to Ukraina zwyczajnie nie ma sił i środków. Muszą za to prowokować przeciwnika do wykonania ruchu. Ocenia, że sytuacja powodzenia – lub nie – tej kontrofensywy wyjaśni się w ciągu kilku tygodni, maksymalnie miesiąca.
Obawia się jednak o jej losy - tego, że Ukraińcy mają mniejsze, niż może się wydawać, szanse powodzenia działań. Mówi, że obecna sytuacja jest dla Ukrainy paradoksalnie trudniejsza niż początek wojny. Z prostego powodu.
Oni są stroną atakującą, oni podejmują większy wysiłek. Jeśli poniosą duże straty, szczególnie w zachodnim sprzęcie wojskowym, to ich sytuacja się skomplikuje i będą musieli przejść do obrony. Rosja ma więcej czasu i wciąż lepsze zaplecze sprzętowo-technologiczne, niż UA, która musi polegać na swoim, skromnym przemyśle i wsparciu Zachodu. Jeśli w ogóle zobaczymy sukcesy Ukrainy, to najwcześniej za dwa-trzy tygodnie, może za miesiąc. Rosjanie mają ustabilizowany front, są dobrze wkopani i przygotowani do działań obronnych - konkluduje płk Matysiak.
Odwody rosyjskie nie ruszyły
Płk Lewandowski nie zgadza się z informacjami o zaangażowaniu w działania 90 proc. rosyjskich odwodów. Nie znajduje to potwierdzenia poza źródłami z ukraińskich mediów społecznościowych. Rosjanie, jak mówi, mądrze gospodarują odwodami, a są jeszcze rezerwy operacyjne.
Nie ma jednak, jak przekonuje, żadnych panicznych działań po stronie rosyjskiej. Uwidoczniły się za to problemy w dowodzeniu, bo jedno z ukraińskich uderzeń trafiło w styk dwóch rosyjskich zgrupowań: grupy armii Wschód i grupy armii Południe.
Pojawił się tam w celu ratowania sytuacji zastępca szefa sztabu, Gierasimowa. Widać, że Ukraińcy potrafią wykorzystywać takie uderzenia, bo koordynacja działań na styku dwóch dużych zgrupowań zawsze rodzi kłopoty, choćby w tym kto ma dowodzić. Ale powtarzam: paniki ani jakiegoś załamania wśród Rosjan nie widać. Mówiąc krótko, Ukraina jest przygotowana do długich działań ofensywnych, a Rosja – obronnych. I obawiam się, że będą to długie i krwawe działania - podsumowuje płk Lewandowski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.