Wojska rosyjskie koncentrują się przy ukraińskiej granicy. Kreml stanowczo odrzuca jednak oskarżenia o wywieranie na Ukrainę jakiejkolwiek presji.
Rosja nikogo nie zaatakuje – podkreślił we wtorek rzecznik prasowy Putina Dmitrij Pieskow.
Czytaj także: Putin murem za talibami. Żąda kontrowersyjnej zmiany
Rzecznik Kremla o ataku na Ukrainę. "Nie zaatakujemy, jeśli nie zostaniemy sprowokowani"
W zachodnich mediach coraz częściej pojawiają się doniesienia o planowanej inwazji Rosji na Ukrainę. Do ataku dojść miałoby pod koniec stycznia. Dmitrij Pieskow zapewnia jednak, że taka sytuacja jest mało prawdopodobna.
Rosja nie zaatakuje Ukrainy, jeśli nie zostanie sprowokowana – stwierdził.
We wcześniejszych wypowiedział rzecznik Kremla podkreślał, że aktywność rosyjskich wojsk przy granicy bierze się z przeprowadzanych tam "zaplanowanych i niezaplanowanych ćwiczeń".
Przemieszczanie wojsk Federacji Rosyjskiej na naszym terytorium nie stanowi zagrożenia dla nikogo i nie powinno nikogo niepokoić – oświadczył Pieskow.
Atak na Ukrainę ze wszystkich stron. Naczelnik ukraińskiego wywiadu ostrzega
Szef ukraińskiego wywiadu Kyryło Budanow przekonuje, że ataku nie można wykluczyć. Putin miał zgromadzić przy granicy z Ukrainą 92 tys. żołnierzy. Ewentualne działania Rosji mogłyby objąć naloty powietrzne, ataki artyleryjskie i pancerne. Specjalista ocenia, że żołnierze mogliby przeprowadzić desanty morskie w Odessie i Mariupolu, a także wtargnąć na teren Ukrainy z terytorium Białorusi.
Inwazja byłaby znacznie bardziej niszczycielska niż wszystko, co dotychczas zaobserwowano w ramach konfliktu trwającego od 2014 r., w którym zginęło ok. 14 tys. Ukraińców – podkreślił Budanow.
Obejrzyj także: Władimir Putin na poligonie. Nowy sprzęt bojowy na ćwiczeniach Zapad-21
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.