- Nikt nie powiedział, że wojska rosyjskie wrócą do Rosji jutro lub pojutrze. Ćwiczenia kończą się jutro, ale inspekcja trwa. Do kiedy, ustalą naczelni dowódcy - oznajmił w sobotę Wolfowicz.
Czytaj także: Dramat w urodziny. Janusz Chabior w żałobie
Przypomnijmy, że na Białoruś rosyjskie siły wojskowe zaczęły docierać już kilka tygodni temu. Ćwiczenia realizowane w dniach 10-20 lutego miały na celu, jak informował resort obrony Rosji, przygotowanie sił zbrojnych obu krajów do "odparcia i wyparcia zewnętrznych agresorów w czasie operacji obronnej, a także do działań antyterrorystycznych i ochrony interesów Państwa Związkowego".
Choć termin ćwiczeń mija w niedzielę, a rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow informował, że po jego upływie rosyjskie jednostki opuszczą Białoruś, wygląda na to, że tak się nie stanie.
Czytaj także: Putin podpisał dekret. Rosjanie otrzymają wezwanie
"Zaczyna się okupacja"
Słowa Aleksandra Wolfowicza, który dał do zrozumienia, że Rosja nie wycofa wojsk, skomentował na m.in. Franciszak Wiaczorka, doradca liderki białoruskiej opozycji Swiatłany Cichanouskiej. Na Twitterze Wiaczorka grzmi, że to równoznaczne z okupacją.
Zaczyna się okupacja za zgodą Łukaszenki - podsumował.
Wolfowicza cytuje też Tadeusz Giczan, białoruski dziennikarz, który przypomina, że jeszcze trzy dni temu Uładzimir Makiej, szef białoruskiego MSZ, zapewniał, że po zakończeniu ćwiczeń na Białorusi nie pozostanie ani jeden rosyjski żołnierz.
Ktoś tutaj ewidentnie kłamie i myślę, że tym kimś jest Makej. Dzisiejsze nagranie z miasta Homel pokazuje, że rosyjscy żołnierze cały czas przyjeżdżają, mimo że ćwiczenia kończą się jutro - oznajmił Giczan.