Z wyciekiem oleju napędowego na terenie elektrowni koncernu Norilsk-Taimyr walczy ponad 250 osób. Próbują one zapobiec katastrofie ekologicznej na Morzu Arktycznym. Prezydent Rosji zdążył już skrytykować urzędników z Kraju Krasnojarskiego za spóźnioną reakcję na ten incydent. Władimir Putin twierdzi, że służby dowiedziały się o tym z... mediów społecznościowych.
Jak to się mogło stać, że urzędników o sytuacji kryzysowej poinformowano z opóźnieniem dwóch dni? - zapytał Putin w trakcie spotkania z z ministrem ds. sytuacji nadzwyczajnych Jewgienijem Ziniczewem, cytowany przez TASS.
Agencja informacyjna podaje, że ze zbiorników wyciekło przynajmniej 210 tys. ton oleju napędowego. Okoliczności tego zdarzenia wyjaśniają śledczy. Do aresztu trafił już kierownik jednej z elektrociepłowni.
Zobacz także: Świadkowie Putina. Pokazują, jak to się stało, że doszedł do władzy
Czytaj także:
Wyciek paliwa w Rosji. Wiele miejsc skażonych
Wiemy już, że olej napędowy zanieczyści rzekę Ambarnaja, a ponadto skaził glebę na obszarach w okolicach Norylska.
Z dotychczasowych informacji wynika, że z rzeki udało się wybrać ponad 80 ton oleju. Przedstawiciele koncernu Norilsk-Taimyr Energy Company podali też, że usunięto około 800 metrów sześciennych zanieczyszczonej gleby, a także przepompowano 260 ton oleju napędowego z miejsc w okolicach incydentu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.