Ponad 20 rosyjskich samolotów i dwa statki straży przybrzeżnej. Taką załogę wysłała Rosja za brytyjskim okrętem płynącym w stronę Krymu.
Moskiewskie ministerstwo obrony poinformowało, że statek patrolowy oddał strzały ostrzegawcze, a odrzutowiec zrzucił bomby na HMS Defender. Atak zarządzono w momencie, gdy brytyjski okręt zbliżył się 19 km od linii brzegowej Krymu.
Rząd Wielkiej Brytanii ma jednak inną wersję zdarzeń. W oficjalnym oświadczeniu na Twitterze podano, że Rosja nie oddała strzałów ostrzegawczych, a od razu przystąpiła do ataku.
Czytaj także: Internauci zszokowani. Tak Korwin-Mikke walczy z upałami
Na brytyjskim statku płynącym do Gruzji był również korespondent BBC. Z jego relacji wynika, że widział ponad 20 samolotów nad głową i dwie rosyjskie łodzie straży przybrzeżnej, które czasami znajdowały się zaledwie w odległości 100 m. Rosjanie mieli "nękać" Brytyjczyków. Jego słowa są jednak sprzeczne z wypowiedziami zarówno brytyjskiego urzędu premiera, jak i ministerstwa obrony, które zaprzeczały jakiejkolwiek konfrontacji.
Czytaj także: Spłonęły kościoły w Kanadzie. Władze mają podejrzenia
HMS Defender płynął z Odessy na południu Ukrainy do Gruzji. Aby się tam dostać, mijał południe od Półwyspu Krymskiego, który Rosja zaanektowała od Ukrainy w 2014 r. Na arenie międzynarodowej Krym wciąż jest uznawany jako terytorium Ukrainy.
Moskwa twierdzi, że półwysep i jego wody należą do terytorium Rosji. Wielka Brytania uważa z kolei, że HMS Defender przepływał przez wody ukraińskie, powszechnie używane za międzynarodową trasą tranzytową.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.