Salome Zurabiszwili, tak samo jak i gruzińska opozycja, nie uznaje wyników ostatnich wyborów parlamentarnych z 26 października.
W czasie swojej wizyty Michał Kamiński, sprawujący obecnie stanowisko członka Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej w Senacie RP, podkreślił konieczność wyboru kierunku przyszłości przez kraje regionu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Narody Gruzji, Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy mają dwa wyjścia: albo trafić do Europy, albo w ręce Rosji. Innego wyjścia nie ma, dlatego jesteśmy tutaj. Jesteśmy tu ze względu na naszą sympatię wobec Gruzji – powiedział Kamiński, cytowany przez portal SOVA.
Zagrożenie ze strony Rosji wciąż istnieje, choć jest mniej widoczne niż w 2008 r.
Wicemarszałek Senatu zaznaczył, że obecnie Gruzji nadal zagraża niebezpieczeństwo ze strony Rosji, choć jest ono mniej widoczne.
Jestem tu teraz, bo Tbilisi wciąż grozi niebezpieczeństwo ze strony Rosji. Możliwe, że to niebezpieczeństwo nie jest tak ewidentne: nie ma czołgów, ale kraj jest w niebezpieczeństwie w związku z rosyjską propagandą i polityką prowadzoną w rosyjskim stylu - oznajmił.
Przewodniczący parlamentu Gruzji Szalwa Papuaszwili odmówił spotkania z europejskimi parlamentarzystami.
Nie można prezentować Europy jako projektu pokojowego i jednocześnie w imieniu Europy siać chaosu w kraju – oświadczył.
Według oficjalnych rezultatów wyborów parlamentarnych z 26 października rządząca od 2012 roku partia Gruzińskie Marzenie zdobyła około 54% głosów. Cztery siły opozycyjne uzyskały łącznie około 38%. Opozycja oraz prezydentka Zurabiszwili nie uznają tych wyników.