Rosjanie traktują od początku wojny dzieci w Ukrainie jak swoją własność. I właśnie szykują kolejny transport, tym razem z okupowanego Berdiańska. Niemal trzysta dzieci ma trafić do Czuwaszji nad środkową Wołgą, czyli 1600 kilometrów od domu. Takie szokujące informacje przekazał w mediach społecznościowych mer Melitopola Iwan Fedorow.
Wierny władzom w Kijowie mer okupowanego miasta przestrzegł, że dzieci mają być zakładnikami. Federacja Rosyjska nie zważa na to, czy rodzice dzieci żyją i czy zamierzają ich poszukiwać. Porywa maluchy, a potem zaczyna proces wynaradawiania. To zgodne ze słowami i polityką Władimira Putina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten od ponad roku publicznie odmawia Ukrainie prawa do samostanowienia i uznaje ją za historyczną część "Wielkiej Rosji". A co za tym idzie, dzieci z okupowanych terenów traktuje jako własność swojego kraju. Ten okrutny proceder sprawił, że Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wiosną wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji.
Zdaniem MTK Rosjanie popełniają w ten sposób zbrodnie wojenne na narodzie ukraińskim.
"Rosjanie prowadzą bezprawne deportacje i przesiedlenia ludności - w tym dzieci - z okupowanych obszarów Ukrainy" - uzasadniali śledczy z MTK.
Iwan Fedorow przyznał, że pierwsze wywózki już się rozpoczęły, a Ukrainę opuściło 48 dzieci z Berdiańska, Melitopola i Mariupola. Kolejne akcje są coraz bliżej, a okupanci dobrze się do nich przygotowali. Porwanie dzieci wiąże się zapewne ze zbliżającym się frontem, bo armia Władimira Putina się cofa. A w Berdiańsku jest obecna od lutego 2022 roku.
Rodzice starają się poszukiwać pociech i odebrać je Rosjanom. Ale to wcale nie jest takie łatwe. Obywatelka Ukrainy próbowała odzyskać chrześniaka i jego brata po tym, jak dzieci zostały uprowadzone przez rosyjskiego okupanta z terenów Chersonia. Kobieta została jednak w Moskwie zatrzymana przez FSB i nic nie wskórała.
Media i niezależne organizacje szacują, że od początku wojny z Ukrainy wywieziono już ponad 19 tysięcy dzieci, które trafiły na tereny Rosji. Odbiera się im obywatelstwo, utrudnia kontakt z bliskimi i zmusza do nauki rosyjskiego. Rodzice i krewni robią wszystko, by je odzyskać, ale zderzają się z aparatem państwa. Zupełnie jak w ZSRR, gdy obywateli zwodzono i zniechęcano wszelkimi metodami.