Wojna w Ukrainie zbiera śmiertelne żniwo. Broniący ojczyzny żołnierze płacą najwyższą cenę, by utrzymać niepodległość kraju. Jak sytuacja wygląda po drugiej stronie? Władimir Putin, który rozpętał piekło za naszą wschodnią granicą, nie może spać spokojnie. Agresorzy staną pod ścianą?
Problem rosyjskiej armii
Korespondencja jednego z wojskowych z pracownicą Zarządu Głównego Rosgwardii ujrzała światło dzienne. Wynika z niej, że armia Putina nie może pozyskać wystarczającej liczby żołnierzy, by zrekompensować poniesione straty.
Mamy poważne braki. Nikt nie chce się zapisać. W batalionie mam 33 osoby [podczas gdy średnia liczebność powinna wynosić 500 żołnierzy – przyp. red.] - pisze kobieta.
W odpowiedzi żołnierz, który przebywa obecnie w Chersoniu, narzeka na potężne straty na froncie. - 80 proc. osób jest zmiecionych z powierzchni - dodaje Rosjanin.
Czytaj też: Nowa partia w Polsce. Szef? Zwolniony z PO
Pracownica nakreśliła, że 150. dywizja straciła 60 proc. walczących, a w 102. (tej, która atakowała Kijów) nie ma już nikogo. - Ktoś chętny do zastąpienia ich? - pyta retorycznie autorka wiadomości.
Czytaj też: Kate Middleton ma sobowtóra. Jest podobna?
Zachodnie państwa zarzucają Władimirowi Putinowi, że traktuje młodych ludzi niczym "mięso armatnie". Opinie te nie zmieniają jednak taktyki prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.