Na Kremlu trwać mają spory, dotyczące przeprowadzenia drugiej fali "częściowej" mobilizacji. Wszystko z powodu tego, że coraz więcej rosyjskich żołnierzy ginie na froncie, a armia Władimira Putina, pod naporem Ukraińców, potrzebuje te starty uzupełniać.
W reżimowych kanałach Telegramu krążą informacje, że planowane jest zmobilizowanie ok. 170-175 tys. rezerwistów. Co na to mieszkańcy Moskwy? Jeden z reporterów, przeszedł ulicami stolicy kraju i zapytał przypadkowych mieszkańców.
Jeśli do mnie zadzwonią z powołaniem do wojska, oczywiście, że pójdę - zapewnia młody Rosjanin spotkany na ulicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy reporter dopytywał go, czy zdaje sobie sprawę, gdzie może zostać powołany i co robić, mężczyzna z Rosji odpowiedział:
Czytaj także: Problem wagnerowców. Likwidacja w Rosji
A co robili nasi dziadkowie i pradziadkowie w trakcie II wojny światowej? To samo będziemy robić, walczyć dla naszej ojczyzny - dodaje.
Sonda na ulicach Moskwy. "Po co jest ta wojna"?
Władimir Putin rok temu przeprowadził już pierwszą falę mobilizacji w rosyjskim wojsku. Teraz głośniej mówi się o tym, że na podobny krok rosyjski prezydent zdecyduje się także jesienią tego roku. Co na to mieszkańcy Moskwy?
Czy mogę używać wulgaryzmów? To popie***. Oni wysyłają ludzi na śmierć. Po tylu miesiącach nie zrozumiałem jeszcze, jaki jest cel tej wojny. Jest tylko walka i walka. Nie chcemy przejmować takiego kraju jak Ukrainy. Mamy pewne problemy z różnymi krajami, ale nie ma oczywistego pretekstu do wojny. To jest straszne - słyszmy w trakcie wywiadu.
Jedna z kobiet przyznała z kolei, że wielu Rosjan stara się odciąć od tego, co się dzieje w mediach i stara się żyć po swojemu, gdyż nie wiadomo, ile jeszcze czasu zostało każdemu z nich. - Czytam mniej wiadomości i jest mi z tym lepiej - zapewnia Rosjanka.