Rosyjska armia jest bezwzględna wobec ludności cywilnej. Żołnierze Władimira Putina regularnie mordują obywateli Ukrainy i rabują ich majątek. Część popełnionych przez nich zbrodni wychodzi na jaw dopiero po odzyskaniu przez Ukrainę zajętych wcześniej terenów.
We wtorek 18 października media obiegł reportaż na temat śmierci 10-letniej Katariny Winiarskiej, która została zabita przez rosyjskich żołnierzy. Dziewczynka podróżowała samochodem ze swoimi dziadkami. W pewnym momencie Rosjanie otworzyli ogień do ich auta.
Nie wiem, dlaczego zaczęli strzelać. Może chcieli nas ostrzec, strzelając w środkowe siedzenie. Tam właśnie siedziała Katia – opisuje Maria Kiwszar, zdruzgotana babcia dziewczynki.
Gdy kobieta wspomina to feralne popołudnie, łzy spływają jej po twarzy. – Babciu, spójrz. Mam tu dziurę – miała powiedzieć do niej tuż po zdarzeniu ranna wnuczka.
Rosyjscy żołnierze zaatakowali cywilów. Ostrzelali auto osobowe
10-letnia Katarina mieszkała z rodzicami w Charkowie. Po rozpoczęciu wojny mama i tata postanowili ukryć ją u dziadków, we wsi Nowy Burluk, leżącej 75 km na wschód od miasta.
Ok. godz. 14 dziadkowie jechali z wnuczką samochodem. W pewnym momencie po obu stronach drogi zobaczyli rosyjskie kolumny pancerne. Padły strzały, a Katia została ranna w brzuch.
Dziewczynkę zauważył młody rosyjski żołnierz. W przypływie litości wojskowi pomogli zatamować krwotok u dziewczynki. Rosjanie polecili kierowcy jechać do szpitala i dali specjalne flary, aby można było dotrzeć w miarę bezpiecznie do najbliższej wioski.
Drugi raz ostrzelali ich samochód. Żołnierz rzucił tylko: "Dwieście"
Na obrzeżach wsi Bazalijewka Maria Kiwszar zauważyła kolejną rosyjską kolumnę. – Mąż wysiadł z samochodu, odpaliliśmy flary – opisuje kobieta. Katia siedziała w tym czasie już na przednim siedzeniu.
Nagle Rosjanie zaczęli jednak strzelać do samochodu. Dziadkowie z wnuczką próbowali uciekać, ale ich auto nie chciało zapalić. W pewnym momencie do auta podszedł jeden z żołnierzy. Kiedy zobaczył 10-latkę na fotelu, rzucił tylko krótko: "Dwieście".
To w wojskowym języku określenie na osobę zmarłą, ale babcia pierwotnie nie zwróciła na to uwagi. Dopiero kiedy dojechali do Prymorśka, kobieta zauważyła otwór przy uchu wnuczki. Wtedy zdała sobie sprawę z tego, co znaczyły słowa żołnierza. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon 10-latki.
Marii jedna z kul utkwiła w płucach. Jej mąż nie chciał wybrać się ze swoimi obrażeniami do szpitala. Zamiast tego, chciał jak najszybciej pochować Katię. Prowizoryczny grób zorganizowano w przydomowym ogrodzie. Dopiero kiedy rosyjscy żołnierze opuścili ten region, dziewczynka została pochowana na cmentarzu.
Obejrzyj także: Co za akcja. Ukraińcy przeżyli ataki Rosjan. Niesamowite nagranie z perspektywy żołnierzy