Niemieckie MSZ wezwało rosyjskiego ambasadora na dywanik. Berlin zażądał wyjaśnień w sprawie ataku hakerów na niemiecki parlament w 2015 roku. Nie poinformowano, co dokładnie powiedział ambasador Rosji, ale Moskwa zaprzecza oskarżeniom o udział w cyberataku na Bundestag i skrzynkę Angeli Merkel.
Jak dotąd niemieccy śledczy nie przedstawili dowodów na poparcie tezy o udziale rosyjskich służb w cyberatakach - napisano w komunikacie rosyjskiej ambasady w Berlinie.
Atak hakerów na Merkel. Niemcy zapowiadają sankcje
Niemiecki rząd zaapeluje o rozpoczęcie unijnego mechanizmu sankcji wobec osób odpowiedzialnych za cyberatak. Niemiecki sekretarz stanu Miguel Berger poinformował o tym ambasadora Rosji. Chodzi o system zamrażania aktywów hakerów i wprowadzenia zakazu wjazdu na teren wspólnoty, który Unia Europejska zatwierdziła w ubiegłym roku.
Niemcy zapowiadają, że to nie koniec ich działań przeciwko hakerom. Wszystko rozegrało się w trakcie ataku na Bundestag. W 2015 roku hakerom udało się przechwycić hasła administratora całego systemu komputerowego parlamentu. Po 5 latach Niemcy częściowo zrekonstruowali atak. Odkryli, że agenci GRU przechwycili korespondencję z lat 2012-2015 ze skrzynki mailowej Angeli Merkel.
W ataku miał uczestniczyć Dmitrij Badin. Niemiecka policja na początku maja wystawiła nakaz aresztowania 29-letniego oficera GRU, który jest też ścigany przez USA w związku z podejrzeniem o ingerowanie w wybory prezydenckie w 2016 roku.
Nakaz aresztowania pana Badina został wydany na podstawie podejrzenia, że oskarżony spiskował z innymi dotychczas anonimowymi osobami w celu prowadzenia działań wywiadowczych przeciwko Niemcom w imieniu tajnych służb obcego mocarstwa - oświadczył Heiko Maas, minister spraw zagranicznych Niemiec, cytowany przez agencję Reuters.
Zobacz też: Wybory 2020. Marek Migalski: celowa narracja Donalda Tuska
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.