Do podobnych sytuacji dochodzi w obwodzie chersońskim, który od marca jest zajęty przez wojska okupacyjne. Jak informuje dowództwo operacyjne "Południe", stacjonujące tam rosyjskie oddziały mają duży problem z zaopatrzeniem i cierpią na brak żywności.
Muszą jeść psy i zbierają truskawki
Żołnierze skarżą się na brak jedzenia. Jak wynikało z jednej z przechwyconych przez SBU rozmów, "w wojsku nie działa logistyka, przez co towarów nie da się dostarczyć". Żołnierz przyznał, że "muszą jeść psy".
Inni najeźdźcy radzą sobie inaczej. Szukają między innymi dorywczej pracy sezonowej, między innymi przy zbieraniu truskawek. Jak mówią miejscowi, przychodzą do nich z propozycją swoich usług i chcą zarabiać 50 UAH (ok. 7 zł) na godzinę.
Wojsko słynnej "drugiej armii świata", podobnie jak gastarbeiterzy, są gotowi do masowego składania broni i zbierania truskawek - informuje dowództwo operacyjne "Południe".
Czytaj także: Raper stracił połowę czaszki. "Popełniłem ogromny błąd"
"Dobrze pracują"
Mieszkańcy zauważają, że Rosjanie zachowują się normalnie i dobrze pracują. Jak podały ukraińskie siły, skuteczna kontrofensywa wypchnęła w ostatnich dniach najeźdźców ze wsi Mykołaiwka w północnej części obwodu chersońskiego. Według dowództwa operacyjnego Południe wywołało to panikę wśród rosyjskich jednostek na tym obszarze.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.