O tym, że jego znajomi zgłosili się na wojnę, Wiaczesław dowiedział się całkowicie przypadkowo. W mediach społecznościowych dostrzegł ich zdjęcia w mundurach. Postanowił spytać, co sprawiło, że zdecydowali się walczyć dla Putina.
Pierwszy znajomy przyznał mu, że miał problemy ze spłatą kredytu. Stracił fundusze podczas gier hazardowych.
Powiedział, że nie popiera działalności Putina, on pojechał tylko po pieniądze. Nie chce żadnej wojny, ale potrzebuje pieniędzy - mówił Wiaczesław.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego znajomy zgłosił się do służby w Moskwie, gdzie płacą 5 milionów rubli, choć mogą go wepchnąć nawet na pierwszą linię frontu. Wiaczesław spytał go, czy się nie boi, że zginie na wojnie.
Nawet lepiej, bo moja żona może dostać za mnie dodatkowo nawet 3 miliony rubli - odparł mu znajomy.
Drugi kolega Wiaczesława mieszkał w Hiszpanii, ale też stracił pieniądze i wrócił do Rosji. Nie mógł dostać żadnej pracy, więc też poszedł walczyć dla pieniędzy.
On nawet nie służył w wojsku rosyjskim. Jak dostał wezwanie do wojska, kiedy miał 18 lat, to był chory. Zdobył zaświadczenie ze szpitala, że jest chory. I przez siedem lat tak robił. Teraz ma 30 lat i idzie do wojska. A nie jest żadnym patriotą. Dwa dni temu wyjechał, teraz jest w punkcie dystrybucyjnym. Teraz ministerstwo obrony będzie dysponować, gdzie potrzebują żołnierzy - relacjonował Wiaczesław.
Zgłosili się do walki dla Putina. Tylko jeden wierzy w zwycięstwo
Trzeci ze znajomych Wiaczesława był z nim w wojsku rosyjskim. On jako jedyny zdaje się wierzyć w zwycięstwo Rosji i utrzymuje, że robi to, bo wierzy w armię Putina.
Ja wiem, że jesteś po stronie ukraińskiej, ale zwycięstwo będzie nasze. Zwycięstwo jest po stronie Rosji - miał powiedzieć Wiaczesławowi.
Wiaczesław dodał, że gdy był w wojsku dostawał zapytania od przełożonych, czy pojedzie walczyć do Doniecka.
Trzeba było tam pojechać i mówić, że nie chce się być w Ukrainie i z tego powodu zaczynamy wojnę. Ja powiedziałem, że coś mi tu nie gra, nie chcę. Byli ludzie, którzy pojechali za pieniądze - przyznał.
Dodał jednak, że nikt ze znajomych, którzy dziś służą w armii, nie chce powiedzieć wprost, że Kreml oferował pieniądze. Kiedy poruszył ten temat ze znajomym, który był z nim na służbie wojskowej, usłyszał, że mówi tak, bo... "w Polsce zrobiono mu pranie mózgu".
Czytaj także: Rosyjscy propagandyści wściekli. Już nie wierzą Putinowi
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.