"Dzisiaj ładnie się urządziliśmy". Rosjanin opowiadał o zajęciu wsi w obwodzie charkowskim. Jego jednostka otoczyła wieś z trzech stron, strzelała w domy, samochody i wszystko, co było w zasięgu wzroku. Rosjanin podkreśla, że zrównali z ziemią wszystkie domy, zniszczyli czołg i pojazd opancerzony.
Wzięliśmy dwóch jeńców. Zabraliśmy ich Ak47 i karabin - SVS... Odcięliśmy jednemu ucho – dodał młody żołnierz ze śmiechem.
Dlaczego? Wyjaśnił, że jeniec nie chciał mówić, dlatego odcięli mu ucho. Nie zgodził się z ojcem, który stwierdził, że "stosują ostre metody".
To nic takiego, to norma. Przynajmniej nie dostał kulkę w czoło albo serię z BTR. Więc wszystko w porządku, to było łagodne. Przecież mogliśmy wpakować w niego cały magazynek karabinu maszynowego, zrobić z niego durszlak. Albo odciąć kilka palców – wyliczał rzeczowo żołnierz.
W kolejnym fragmencie rozmowy ojciec spytał Rosjanina o suche racje żywnościowe. Żołnierz powiedział, że dostali je po opuszczeniu ojczyzny. Czasami ktoś je zjada, jednak częściej "chłopaki idą na rekonesans i wracają z kiełbaskami, majonezem i smalcem". Ojciec naiwnie zapytał, czy kupują je w sklepie.
Niee, biorą od ludzi. Po co mają się męczyć. Mamy pistolety. I mamy czołg. Jeśli ktoś się stawia, to zniszczymy mu dom. Może mieszkać na zewnątrz, jeśli chce. Czy tak można? Tak trzeba – zapewnił ojca.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.