Larysa Daczewska-Rapacka ma rosyjskie pochodzenie. Przez 20 lat mieszkała jednak na Ukrainie. Obecnie jest wykładowcą języka rosyjskiego w Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej w Nowym Targu. Rosjanka do ostatniej chwili wierzyła, że atak ze strony Rosji na Ukrainę nie dojdzie do skutku. Niestety, 24 lutego, ziścił się najczarniejszy scenariusz. Koszmar Ukraińców trwa.
Od 5 rano ukraińska rodzina i przyjaciele w Mikołajowie, Kijowie, Lwowie obudzili się od wybuchów i wycia syren. Moja kuzynka z przestraszonymi dziećmi siedzi w tej chwili przy drzwiach na walizach, żeby w ciągu kilku minut zdążyć dobiec do ukrycia - relacjonowała w ubiegły czwartek Rosjanka mieszkająca w Polsce.
Niestety, wciąż wielu Rosjan, w tym krewni Larysy, głównie przez propagandę, nie wierzą, że Putin zaatakował pokojowo nastawioną Ukrainę.
Natomiast moja rodzina w Rosji uparcie udaje, że nic się nie dzieje, że wszyscy kłamią. Albo to Ukraina swoich zabija. Mówią, że ich przywódca wytłumaczył, dlaczego tak jest, a on lepiej wie. To znaczy, że moi kuzyni mogą spotkać się na tej wojnie. Twarzą w twarz. Krewni, bracia… Mam nadzieję, że ich matka zdaje sobie z tego sprawę - napisała na Facebooku Rosjanka.
"Zniszczone stosunki"
To jest historyczny moment. Zapamiętajcie go. Jeśli nie na zawsze, to na najbliższe dziesięciolecia na pewno zostały dziś zniszczone nie tylko stosunki międzynarodowe między tymi "bratnimi" narodami, ale też więzi rodzinne. Gdyż jeden psychopata ciągnie swój kraj w przepaść, izolując go od całego świata - podkreśla Larysa.
"Jemu powiedzcie, że to fejk"
W innym poście Larysa Daczewska-Rapacka apeluje do swoich krewnych, by w końcu przejrzeli na oczy i uwierzyli, że to Putin ogłosił rozpoczęcie operacji militarnej. Do wpisu dołączyła kilka nagrań, na których widać m.in. atak rakietowy na blok mieszkalny w Kijowie.
A to dla moich najbliższych krewnych Rosjan, którzy nadal nie wierzą, że ich ukochany przywódca kogoś tam zabija w "bratniej" Ukrainie. Na drugim filmiku właściciel mieszkania w Kijowie, rozwalonego dziś rano rosyjską rakietą. Jakimś cudem rodzina żyje. Żona i starszy syn mają połamane nogi. Młodszego zabrali ratownicy. Patrzcie. Jemu powiedzcie, że to fejk - napisała Larysa na Facebooku.
Moja rosyjska rodzino, obudźcie się. Nie milczcie. Pozostanie to na waszym sumieniu - apeluje poruszona Rosjanka.