Wojna w Ukrainie trwa. Pomoc dla atakowanej ludności płynie z całego świata, również z Polski. Rozdawaniem najpotrzebniejszych rzeczy zajmują się też... okupanci.
I jak nietrudno się domyślić, to nie mogło dobrze się skończyć. W Chersoniu na południu Ukrainy doszło do sytuacji, która nie mieści się w głowie.
Jedzenie z pułapką
Mieszkańcy Chersonia zmuszeni są do brania od rosyjskich żołnierzy całych toreb. Wszystko dlatego, że brakuje im już żywności i oszczędności.
Pierwszą rzeczą, która zaskoczyła mieszkańców, było to, że Rosjanie rozdawali produkty z etykietką "wyprodukowano w Ukrainie".
To jednak nie koniec niespodzianek. Jak podaje lokalna gazeta "W Chersoniu", jedna z emerytek znalazła w swojej paczce... materiały wybuchowe.
Bomba znajdowała się w kartonie po mleku i była wykonana "własnoręcznie". Mogła zdetonować w każdej chwili, gdyby tylko któraś z osób odkręciła je szybkim i zdecydowanym ruchem. Wszystko za sprawą przyczepionej do nakrętki żyłki wędkarskiej, która pociągała z zawleczkę od bomby.
Moja emerytowana mama zauważyła, że z tym mlekiem jest coś nie tak, tak jakby ktoś już wcześniej z niego pił, lub jakby było zepsute. Ostrożnie odkręciła nakrętkę i pokazała mi, co tam jest - opowiadał mężczyzna dziennikarzowi gazety.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.