Do tej pory rosyjska telewizja publiczna unikała jak ognia wspominania o Aleksieju Nawalnym. Choć opozycjonista Putina narobił sporo szumu w swoim kraju, Kreml pozwolił, by wspomnieć o aktywiście dopiero niedawno, gdy rozpoczął się jego proces sądowy.
Jednak po wypuszczeniu materiału, w którym Nawalny przedstawia dowody dot. rzekomej korupcji w rządzie, postanowiono ratować wizerunek prezydenta Putina. Dziennikarka Anastazja Popowa pojechała do niemieckiej rezydencji, w której dochodził do siebie po próbie otrucia Aleksiej Nawalny.
W materiale skupiono się na wyliczeniu luksusów, w jakie miał opływać Nawalny podczas rekonwalescencji. Zwrócono uwagę na świeże owoce w jadalni, jacuzzi w łazience, mały basen do dyspozycji gości rezydencji, czy szczotkę do toalety.
Dlaczego zwrócono na to uwagę? Nawalny w swoim filmie, w którym oskarża Putina o korupcję zarzuca mu, że jest w posiadaniu gigantycznej willi w okolicach Gelendżyka. Liczba pokoi w tej rezydencji liczona jest w setkach, a właściciel posiadłości ma do do dyspozycji prywatne lodowisko, lotnisko, czy wielkie sale balowe.
Materiał miał być swego rodzaju odbiciem piłeczki. W rosyjskiej telewizji publicznej pojawiło się w ostatnim czasie kilka materiałów na temat skromnego życia prezydenta Rosji Władymira Putina.
Czytaj także: Biden nie ma wątpliwości. Wskazał największe zagrożenie
Jednak materiał Anastazji Popowej doczekał się odpowiedzi ze strony Niemiec. Właściciel posiadłości, w której rehabilitował się Nawalny nie wiedział, że wpuszcza na miejsce dziennikarzy z Rosji. Mieli się oni podać za turystów z Belgii i nagrać większość materiału z ukrycia.
Właściciel rezydencji sparodiował dziennikarkę. Nie zabrało również sceny ze szczotką toaletową, która wywołała burzę w internecie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.