Bondariew, od 20 lat pracujący na rzecz rosyjskiego MSZ, odszedł z hukiem. Rosjanin, pełniący funkcję radcy przy europejskiej siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie zrezygnował z posady i wysłał do grupy ok. 40 innych dyplomatów oświadczenie o przyczynach takiej decyzji.
Przez 20 lat mojej pracy w dyplomacji widziałem różne zwroty w polityce międzynarodowej, ale nigdy w życiu nie wstydziłem się tak bardzo za mój kraj, jak 24 lutego tego roku - napisał Bondariew w liście.
24 lutego to dzień rosyjskiego ataku na Ukrainę. Tak stanowczy głos dyplomaty, pracownika MSZ, firmującego twarzą politykę międzynarodową swojego państwa musi być słyszany. Tym bardziej, że nie odszedł pierwszy lepszy pracownik resortu w kraju, a członek największej organizacji międzynarodowej. Bondariew poszedł jednak o krok dalej.
W wywiadzie udzielonym dziennikowi "New York Times" Bondariew przyznał, że rosyjski MSZ jest współodpowiedzialny za klęskę armii w pierwszej fazie wojny. Powiedział, iż dyplomacja rosyjska, kierowana przez Siergieja Ławrowa przekazywała takie informacje, jakie były dla Kremla wygodne. To nowość, dotąd bowiem odium odpowiedzialności spływało w tym zakresie na służby specjalne. Szczególnie zaś - 5. Służbę FSB.
Zamiast przedstawiać jak najbardziej obiektywne analizy i sugestie kierunków działań, często prezentowaliśmy informacje, które miały się spodobać. To było główne kryterium. Źle oceniliśmy Ukrainę, źle oceniliśmy Zachód. W zasadzie wszystko źle oceniliśmy. My, dyplomaci MSZ, też jesteśmy odpowiedzialni - za łagodzenie informacji i przedstawianie wszystkiego tak, jakby wszystko miało być w porządku - powiedział Bondariew w nowym wywiadzie.
Finta w fincie czy erozja?
Należy jednak pamiętać o jednej możliwości. Jeśli - jak mówi były analityk Agencji Wywiadu, mjr Robert Cheda - Bondariew był oficerem rosyjskich służb, to należy być niezwykle uważanym w przypadku jego "przejścia na drugą stronę". A to, że Bondariew był oficerem, niedwuznacznie zasugerował choćby były ambasador RP w Afganistanie, Piotr Łukasiewicz.
Nie ma opcji, żeby radca nie był ze służb. Zważywszy na pragmatykę działań Rosjan i to, że Genewa jest istotna ze względu np. na rozmowy rozbrojeniowe, stawiałbym, że on może być z GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy - przyp.). Rosyjskie MSZ za czasów Borysa Jelcyna stało się prawdziwą przechowalnią dla ludzi ze służb. Zresztą wszystkie służby świata plasują w resortach swoich ludzi - mówi o2.pl Robert Cheda.
Dodaje, że SWR (cywilny wywiad rosyjski) słynie z głębokich operacji. Potencjalny "uciekinier" najpierw będzie udawał obrońcę pokoju, penetrował międzynarodowe środowiska, a na końcu wróci do Rosji z bardzo konkretną wiedzą o działaniu środowisk, które rozpoznawał. Ale w tej sytuacji, Bondariew zostanie poddany bardzo głębokiej kontroli.
Takich ludzi się weryfikuje, bardzo uważnie. Oni przechodzą wnikliwe kontrole kontrwywiadowcze. W tym przypadku trzeba poczekać na reakcję Zachodu. Nie ma reakcje medialne, tylko na to, co Zachód będzie w stanie mu zaproponować. Tacy ludzie, urzędnicy średniego szczebla, są dla służb najcenniejsi. Nie mają dostępu do Putina czy jego najbliższych współpracowników, ale mają wiedzę o działaniu służby, z której pochodzą, "od środka". Mówiąc krótko - działa "korytarz", wiedza z wewnątrz formacji - mówi dalej mjr Cheda.
Dlatego, jak konkluduje, Bondariew na jakiś czas, np. na okres pół roku "zniknie". Będzie uważnie weryfikowany i sprawdzany przez zachodnie kontrwywiady, które podejmą z nim rozmowy, ocenią stan jego wiedzy i sprawdzą "legendę", czyli niezwykle dokładnie sprawdzą jego życiorys i motywację do przejścia na "drugą stronę", szukając w niej niespójności i niejasności mogących świadczyć, że odejście Bondariewa jest operacją rosyjskich służb.
Na koniec zaś dodaje jeszcze jedną uwagę. Jeżeli w rosyjskich służbach i dyplomacji będzie więcej takich przypadków, jak Bondariew, to niewykluczone, że może to być początek erozji systemu władzy w Rosji, którą to erozję służby doskonale wyczuwają, mając dopływ prawdziwych, realnych informacji o stanie kraju i reżimu Putina.
Łukasz Maziewski, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.