Osieczkin poinformował, że podczas sobotniego wiecu w Paryżu inny z aktywistów, Pierre Haffner, był śledzony. Podczas demonstracji poparcia dla walczących Ukraińców, ktoś robił zdjęcia zgromadzonym. Osieczkin poinformował, że udało się odkryć tożsamość tajemniczego obserwatora.
To były funkcjonariusz FSO - Federalnej Służby Ochrony. FSO to rosyjski odpowiednik polskiej Służby Ochrony Państwa. Ale nieporównanie większy - to łącznie kilkadziesiąt tys. funkcjonariuszy i pracowników. Osieczkin twierdzi, że fotografujący ich mężczyzna był w przeszłości ochroniarzem Władimira i Ludmiły Putinów.
Teraz ten agent rosyjskich służb specjalnych przebywa we Francji i z aparatem fotograficznym szpieguje obrońców praw człowieka i dysydentów - napisał Osieczkin.
Po przedstawionych przez Osieczkina zdjęciach widać, że jeśli to faktycznie wywiadowca, to z "bogatą" karierą. Na fotografiach można zobaczyć Rosjanina za prezydentem Francoisem Hollandem i obok byłego prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja. Jeśli faktycznie był to funkcjonariusz FSO, to można założyć, że w czasie pełnienia służby zmienił ją na inną służbę specjalną.
Osieczkin napisał również, że jego żona widziała podobnego mężczyznę, kręcącego się w pobliżu jednego z ich samochodów. Przypomniał również o podejmowanych wobec niego próbach zamachu. Osieczkin uważa, że i on, i Pierre Haffner są w niebezpieczeństwie, a swoje materiały przekazał dziennikarzowi portalu śledczego Bellingcat, Christo Grozevowi.
W tym miejscu warto powiedzieć, czym jest i czym zajmuje się założony przez Osieczkina portal gulagu.net. To strona i środowisko ludzi zajmujących się opisywaniem i dokumentowaniem zbrodni oraz przypadków korupcji putinowskiego reżimu i jego ludzi. To ten portal ujawnił przykłady przestępstw (pobić, tortur i gwałtów), dokonywanych w rosyjskich więzieniach.
Szpiedzy, agenci, kontrwywiadowcy
Były szef Agencji Bezpieczeństwa wewnętrznego gen. br. Dariusz Łuczak tłumaczy w rozmowie o2.pl, że w okresie wojen i kryzysów działania wywiadowcze nasilają się. Władze poszczególnych krajów chcą mieć dobrą orientację w tym, co dzieje się u ich bliższych i dalszych sąsiadów. W odpowiedzi na to, reżim kontrwywiadowczy zaostrzają służby odpowiedzialne za wykrywanie i neutralizację zagrożeń. Większą uwagą obejmuje się placówki dyplomatyczne, gdzie umieszcza się funkcjonariuszy wywiadu, posługujących się immunitetem dyplomatycznym, ale też, jak mówi gen. Łuczak, "inne rozpoznane osoby, umiejscowione poza placówkami".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W przypadku obecnej wojny zagrożeniem - nie tylko dla naszego wschodniego sąsiada - jest Rosja. Kraj ten ma sprawnie zorganizowane i funkcjonujące służby wywiadowcze. Należy więc przyjąć, że jeśli tego rodzaju działania prowadzone są we Francji, to jeszcze bardziej intensywne mogą być w Polsce: kraju bliższym Rosji geograficznie oraz z ogromną grupą uchodźców z Ukrainy, nierzadko rosyjskojęzycznych. W takich warunkach po prostu łatwiej ukryć potencjalnego szpiega. Nasz kontrwywiad, zarówno cywilny jak wojskowy, powinien pracować obecnie pełną parą.
Czytaj też: ABW aresztowała dziennikarza pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Nowe fakty w sprawie
Aktywność służb rosyjskich jest niezmiennie wysoka. A część służb zachodnich po 24 lutego br. zaczęła inaczej patrzeć na działalność służb rosyjskich. Nie jak na partnera, ale jak na przeciwnika - mówi gen. Łuczak.
I dodaje, że wraz z większą aktywnością być może zmienił się nieco kierunek działania Rosjan. Teraz ich służby mogą celować także np. w sondowania opinii publicznej innych krajów czy działalności emigracyjnej opozycji rosyjskiej. Jak przekonuje były szef ABW, nie jest jednak tak, że w krajach zachodnich nagle nastąpił jakiś "wysyp" rosyjskiej agentury.
Demonstracja siły
Rosja nie ukrywa już swojego zainteresowania opozycyjnymi środowiskami. Aktywność ich służb jest bardziej otwarta, bo już nie ma się z czym kryć. Sprawdzają np. kto bierze udział w demonstracjach antyputinowskich poza granicami Rosji. Być może w tym akurat przypadku, chodziło o jakieś konkretne osoby, które brały udział w tym wiecu – o udokumentowanie ich obecności. W przypadku Władimira Osieczkina cel może być jednak jeszcze inny.
To zresztą działanie obliczone ściśle na rzecz osób, które znajdowały się pod obserwacją: demonstracja siły na terenie innego kraju. Można to interpretować jako skierowany do nich sygnał: mamy was na oku, obserwujemy, widzimy jak się zachowujecie. To jest jedyny sens takich działań w momencie, gdy zdjęcia, relacje i nagrania z takich zdarzeń można łatwo znaleźć w przekazach medialnych. Chodzi o to, by rosyjskie władze miały informacje dotyczące działań opozycji emigracyjnej poza Rosją - przekonuje były szef ABW.
Jego konkluzja jest zaś następująca: gdyby służby francuskie potwierdziły identyfikację obserwującego wiec jako funkcjonariusza wrogiej służby, to może to zostać uznane za działalność wywiadowczą. To zaś dałoby asumpt do wydalenia opisanego człowieka z terenu nie tylko Francji, ale i całej strefy Schengen. Są bowiem międzynarodowe regulacje prawne, pozwalające na tego rodzaju działania.
Jeśli Rosjanin popełnił błąd i dał się sfotografować podczas wypełniania zadań rozpoznawczych, obserwacyjnych, to może go to drogo kosztować. Nie można jednak nie brać pod uwagę, że celem, z jakim pojawił się na sobotniej demonstracji było danie sygnału rosyjskim emigrantom: nawet jeśli jesteście za granicą - wiemy co robicie. Pozostaje mieć nadzieję, że polski kontrwywiad działa sprawnie i otacza dyskretną "opieką" np. przebywających w Polsce emigrantów politycznych z Białorusi.
Wreszcie, jest także trzecia kategoria ludzi i grup, które powinny być pod nadzorem. W sierpniu warszawski sąd skazał na 1,5 roku więzienia obywatela Polski Grzegorza M. za gotowość do działania na rzecz wywiadu białoruskiego. Miał on, jak opisał dziennikarz Jarosław Jakimczyk, rozpracowywać obywateli Polski, zajmujących się pracą na rzecz polskich think-tanków. Zagrożenie ze strony obcych wywiadów nie dotyczy więc tylko mniejszości, a w równym stopniu obywateli RP.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.