Do incydentu doszło na wodach jeziora Powella. To zbiornik leżący na pograniczu amerykańskich stanów Utah i Arizona. Choć zdarzenie było spektakularne, stworzyło jednocześnie śmiertelne zagrożenie dla żeglarzy.
Ludzie błyskawicznie rzucili się do ucieczki. Nikt nie spodziewał się, że w słoneczny dzień, idealny na rejs po jeziorze, dojdzie do tak niebezpiecznego zdarzenia.
Fontanna kamieni trysnęła w stronę łodzi i żaglówek. Klif spadł do wody, robiąc przy tym wiele hałasu i wzburzając tumany kurzu. Nie zabrakło też odłamków rozbryzgujących się na dużą odległość.
Przyczyną zawalenia się klifu na jeziorze Powella jest susza. W zachodnich rejonach USA pogoda sprzyja turystom, jednak natura ma się nieco gorzej. Poziom wody w jeziorze był najniższy w historii. Doszło tam do odsłonięcia nagich ścian i erozji.
Steve Carter, który był obecny na miejscu, zapamięta to zdarzenie do końca życia. - Mila i ja byliśmy dziś w drodze powrotnej do Antelopy. To doświadczenie na całe życie - pisze amerykański dramaturg.
Zobaczyć upadek jednej z tych gigantycznych ścian zdarza się raz w życiu. Nie możemy zapomnieć, że natura i Pan rządzą! Mila nakręciła film, który znalazł się w wiadomościach - czytamy na Facebooku.
Nagranie i zdjęcia ze zdarzenia znajdują się niżej. Choć wyglądają spektakularnie, należy pamiętać, że walący się klif to ogromne niebezpieczeństwo dla ludzi przebywających w jego pobliżu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.