Około 50 pasażerów lotu z Sydney do Auckland odniosło obrażenia, kiedy maszyna linii Latam niespodziewanie straciła 100 metrów wysokości. Pasażerowie w pewnym momencie uderzyli w dach kabiny.
Linia Latam Airlines twierdzi, że w samolocie lecącym z Sydney w Australii podczas lotu doszło do "zdarzenia technicznego, które spowodowało nagłą utratę wysokości". Kiedy lot LA800 wylądował w Auckland, na pasażerów czekało ponad 10 pojazdów ratunkowych.
Samolot gwałtownie stracił wysokość i zanurkował na kilka sekund, a około 30 osób mocno uderzyło w sufit - powiedział Daniel, jeden z pasażerów na pokładzie samolotu, cytowany przez "New Zealand Herald". - Nikt z nas nie wiedział, co się stało. Po prostu starałem się uspokoić wszystkich. Nigdy nie usłyszeliśmy żadnego komunikatu od kapitana - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramatyczne relacje świadków
Kolejny świadek zdarzenia powiedział, że jeden z pasażerów dwa siedzenia dalej od niego nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, gdy doszło do wypadku.
Myślałem, że śnię. Otworzyłem oczy, a on leżał na dachu samolotu na plecach i patrzył na mnie z góry. To było jak egzorcysta - powiedział.
Jak czytamy, zarówno ludzie na pokładzie i załoga opiekowali się rannymi do czasu wylądowania samolotu.
Poczułem, że samolot gwałtownie opada, miałem wrażenie, że znalazł się na szczycie kolejki górskiej, a potem znów nagle wyrównała się wysokość - powiedział pasażer.
Rannych zostało 50 pasażerów feralnego lotu; 13 z nich zostało przewiezionych do szpitala, jedna osoba jest w ciężkim stanie. Samolot powinien po śródlądowaniu w Auckland udać się do Santiago de Chile, jednak nie pozwoliły na to uszkodzenia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.