Małżeństwo artystki i dziennikarza w wiekowym domu ze starym ogrodem mieszka od ponad 30 lat. Ich idyllę zburzył sąsiad, który ze Stanów Zjednoczonych wrócił przed trzema laty i kupił sąsiadującą z ich terenem działkę.
Jak opowiada dziennikarzom "Gazety Wyborczej" para, nowy sąsiad porządki na swoim terenie zaczął od wycinki drzew owocowych i krzewów, potem zaczął uskarżać się, że przeszkadzają mu gałęzie z ich drzew przechodzące na teren jego posesji.
Małżeństwo przyznaje, że przystali na nagabywania i przycięli gałęzie. Zamontowali też specjalną ściankę z pleksy, żeby winorośl nie przechodziła na sąsiednie zabudowania. To jednak nie wystarczyło, bo wkrótce sąsiad zażądał by powycinali nawet drzewa rosnące... metr od granicy działki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wtargnął na naszą działkę i zniszczył kilkanaście krzewów borówki kanadyjskiej, która rośnie w naszym ogrodzie, ok. 80-100 cm od granicy posesji - opowiada pan Eugeniusz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Gdy odmówili także wycinki krzewów winorośli, latem zeszłego roku otrzymali pismo z kancelarii prawniczej. W imieniu swojego klienta, adwokat postulował usunięcie drzew rosnących w odległości do 100 centymetrów od działki sąsiada, usunięcie winorośli, która pnie się po budynku do niego należącym oraz likwidację korzeni i gałęzi "wdzierających się na teren nieruchomości". Na realizację prac ogrodowych małżeństwo dostało miesiąc czasu.
Gdy para nie reagowała na żądania sąsiada, w trzecim liście tym razem odręcznie przez niego napisanym straszono ich sądem. Wkrótce też zabudowaniami na ich terenie zaczął interesować się Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, a kilka miesięcy później pod ich nieobecność ktoś podciął krzak winorośli tak, że uschły wszystkie liście.
Sprawa trafiła na policję, sąsiad nie przyznał się do winy. Wiadomo jednak, że od innych mieszkańców domaga się wycięcia wiekowej lipy, bo ja twierdzi, drzewo może w przyszłości runąć i zniszczyć mu ogrodzenie.
Czytaj także: Ekolog o koszeniu trawy w kwietniu: "Ręce opadają