Zaskakujące wieści z Katowic. Poseł, teolog i rozpoznawalny członek Konfederacji na swoim pięterku, tuż obok mieszkania w jednym z bloków urządził sobie osobiste wysypisko śmieci.
I choć trzeba przyznać, że polityk w segregowaniu odpadów jest dość skrupulatny, osobno zbierając piętrzące się kartony, osobno torby wypełnione plastikiem czy kartony do pizzy, to jednak pozostawione w nich resztki jedzenia czy pety utrudniają życie sąsiadom.
Właśnie do nich dotarł dziennik "Fakt". Mieszkańcy bloku na osiedlu Kokociniec w rozmowie z tabloidem nie kryją rozgoryczenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł mieszka tu od dawna. Mamy tu skaranie boskie z tymi jego śmieciami. Kartony składuje po prawej stronie drzwi i opakowania po pizzach, plastiki z resztkami jedzenia ustawia w kącie, doładowując butelkami-petami po napojach. Śmierdzi to, tylko patrzeć, jak robactwo wypełznie, niestety prośby na posła nie działają - mówią wprost w rozmowie z "Faktem".
Co na to polityk? Ze skarg sąsiadów robi sobie niewiele. Bo jak przystało na przedstawiciela partii "wolnościowej" i co przyznał w rozmowie z dziennikarką "Faktu": "To jest prywatne mieszkanie i prywatna klatka, a także moja sprawa.
Sąsiedzi przyznają, że wielokrotnie prosili o usunięcie śmieci, interweniowali też u administracji, ale jak przyznaje cytowany przez tabloid jeden z mieszkańców, na Sośnierza "nie ma mocnych".
Potwierdza to administracja, której rzecznik w rozmowie z "Faktem" bez ogródek mówi:
Wielokrotnie wzywaliśmy go do uporządkowania tych odpadów, bo gromadzenie na klatce jest sprzeczne z regulaminem i zagraża bezpieczeństwu lokatorów. Groził nam procesami, monity ignorował.(...) Wszyscy liczymy na to, że jak wielokrotnie zapowiadał, wybuduje wreszcie dom i się stąd wyprowadzi, bo teraz musimy się za niego wstydzić.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.