Przypomnijmy, że Tomasz Szmydt to były polski sędzia, który zasłynął m.in. z udziału w tzw. aferze hejterskiej (akcja prowadzona w mediach społecznościowych, dyskredytująca część środowiska sędziowskiego).
Pod koniec kwietnia orzecznik w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie wyjechał na Białoruś, a na początku maja poprosił Alaksandra Łukaszenkę o azyl polityczny. Aktualnie jest poszukiwany przez służby listem gończym. Zarzuca mu się m.in. szpiegostwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego Tomasz Szmydt dał się zwerbować służbom reżimu i wyjechał na Białoruś? Odpowiedzią może być oświadczenie majątkowe, które były już sędzia złożył 18 kwietnia w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Tuż po jego złożeniu uciekł z Polski.
Co wynika z oświadczenia majątkowego Tomasza Szmydta?
W oświadczeniu majątkowym Szmydta, do którego dotarł "Fakt" znajdziemy wiele zaskakujących informacji. Przede wszystkim nagle zaoszczędził ponad 10 tysięcy zł. W poprzednich latach nie wykazywał żadnych środków, co zresztą budziło zainteresowanie służb. Jako sędzia zarabiał bowiem 25 tys. 548 zł brutto miesięcznie.
To jednak nie wszystko. Tomasz Szmydt miał spore zadłużenie (prawie 550 tysięcy zł), a w rok spłacił 40 tysięcy zł z dotychczasowej kwoty. "Fakt" podaje, że to jednak niejedyne długi byłego sędziego.
Z informacji służb wynika, że uciekinier miał zaciągnięte pożyczki pozabankowe, których nie mógł spłacić. Nie płacił też zasądzonych alimentów. Miał przez to popaść w uzależnienie od alkoholu.
Dodajmy, że Tomasz Szmydt nigdy nie miał dużego majątku. W oświadczenia majątkowe nie wpisywał m.in. nieruchomości, a jego samochód to 9-letnie seat. Jedna z hipotez zakłada, że były sędzia został przekupiony przez białoruskie służby.