Policjant na popularnym kanale YouTube "Sierżant Bagieta" opowiedział, co może grozić za chęć nietypowego doświadczenia seksualnego. Jak mówi, jeżeli wybierzemy ciche miejsce na odludziu, najprawdopodobniej nie będzie ryzyka żadnego mandatu, ponieważ policja zapuka do okna samochodu tylko, jeżeli otrzyma odpowiednie zgłoszenie.
Seks może naruszać spokój
Przede wszystkim policja może ukarać kochanków, jeżeli uzna, że narusza to spokój lub ciszę nocną mieszkańców. Policjant powołuje się na kodeks wykroczeń, według którego każdy, kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Świadek naszych miłosnych przygód może też uznać ten widok za gorszący. Wtedy nasze miłosne przygody mogą zostać sklasyfikowane przez wezwaną na miejsce policję jako nieobyczajne zachowanie w miejscu publicznym, a to będzie podstawą do nałożenia na nas kary. Za takie wykroczenie grozi mandat w wysokości od 20 do 500 zł. Mandat dostaną wszyscy uczestnicy miłosnych gier.
Czytaj także: Molestowanie w taksówce. Kierowcy też są ofiarami
1,5 tys. złotych mandatu za publiczny seks
Jak mówi policjant, inaczej będzie nas traktowała policja, jeżeli robimy to na jakimś prywatnym terenie, np. parkingu. W myśl kodeksu wykroczeń jest to tzw. nieobyczajny wybryk, za który grozi mandat nawet do 1,5 tys. zł. A więc nie możemy uprawiać seksu w miejscu, które w jakikolwiek sposób można zakwalifikować do miejsca publicznego i daje się zaobserwować.
Dlatego, zanim postanowimy wybrać się w podróż, która zakończyć się ma miłosnymi igraszkami, warto wybrać do tego celu ustronne miejsce. Najlepiej uchylić nieco okno i robić to w aucie ze... sztywnym zawieszeniem. Wtedy bujanie wozu nie zdradzi was z daleka.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.