Szczęśliwi nowożeńcy w swoją noc poślubną zajęli się wiadomą czynnością. W pewnym momencie panna młoda źle się poczuła. 18-latka zemdlała, a przerażony mąż pobiegł do sąsiada i zadzwonił po pogotowie.
Czekając na pogotowie, zdenerwowany mężczyzna wezwał taksówkę. Odwołał karetkę, informując szpital, że zawiezie żonę na własną rękę, żeby było szybciej. Jednak taksówkarz, prawdopodobnie obawiając się ewentualnej odpowiedzialności prawnej, odmówił zabrania chorej. Drugi taksówkarz także odmówił, dlatego ponownie wezwano karetkę.
Po godzinie od zasłabnięcia pogotowie wreszcie dotarło do panny młodej. Służby ratunkowe podkreślają, że druga karetka przyjechała po 21 minutach od wezwania. Ratownicy medyczni stwierdzili, że kobieta ma trudności z oddychaniem i potwierdzili, że przeszła atak serca.
Panna młoda zmarła w karetce w drodze do szpitala. Ciało 18-latki nie miało żadnych śladów przemocy ani stawiania oporu, a sąsiedzi nie słyszeli żadnych krzyków ani podejrzanych odgłosów. Sekcja zwłok wykazała jedynie, że 18-latka przeszła zapalenie oskrzeli. Dlatego nagła śmierć panny młodej traktowana jest jako przypadkowa tragedia.
29-letni wdowiec jest załamany. Mężczyzna powiedział lokalnym mediom, że nie wie jeszcze, czy będzie w stanie mieszkać w swoim domu po przeżyciu takiej tragedii - informuje brazylijski portal informacyjny G1.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.