W ciągu zaledwie jednej nocy - 4 kwietnia br. - popełnili aż kilka przestępstw. 20 i 25-latek dosłownie sterroryzowali Bałuty (dzielnicę w Łodzi) oraz tamtejszych mieszkańców. Szczegóły jeżą włosy na głowie.
Napadali na kobiety. Obrabowali też restaurację, z której skradli 120 bułek
Najpierw agresorzy zaatakowali po godzinie 4 nad ranem - idącą między blokami - kobietę.
"Szarpiąc, bijąc i kopiąc ofiarę, z zawziętością usiłowali ukraść jej torebkę. Napadnięta broniła swojej własności, głośno krzyczała, co w końcu spłoszyło napastników" - informuje policja z Łodzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zrezygnowani rabusie uciekli bez żadnych fantów. Poszkodowaną zaopiekowała się przypadkowa kobieta. Wezwała na miejsce policję oraz pogotowie. Zaatakowana trafiła do szpitala.
Mundurowi zabezpieczyli nagrania z okolicznych kamer. Dane na temat wizerunku 20 i 25-latka przekazali do wszystkich patroli. Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania sprawców.
Na tym bandyci jednak nie poprzestali. Tuż przed godziną 5 rano zaatakowali dwie pracownice pewnego baru. Kobiety znajdowały się akurat przed drzwiami prowadzącymi na zaplecze lokalu.
Jeden z nich trzymając w dłoni klucz hydrauliczny (francuski - przyp. red.) wykonał zamach w kierunku kobiety. Na szczęście udało jej się wraz z koleżanką uciec do środka, niestety wcześniej poczuła silne uderzenie w plecy - relacjonują mundurowi.
Chuligani wbiegli na zaplecze restauracji i ukradli stamtąd 120 bułek. "Aby utrzymać się w ich posiadaniu, grozili pracownikowi trzymanym w ręku metalowym kluczem" - dodają. Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, uciekli z łupem w nieznanym kierunku. Dalej siali spustoszenie.
Usiłowali okraść jeszcze jedną kobietę. Najpierw szli za nią, aby po chwili zaatakować. Szarpiąc za pasek torebki, próbowali ją wyrwać. Jednak, dzięki zdecydowanej postawie pokrzywdzonej uciekli nie osiągając zamierzonego celu - wyjaśniają policjanci.
Dzięki zeznaniom świadków oraz nagraniom z kamer już następnego dnia funkcjonariusze zapukali do drzwi lokalu sprawców.
"Po chwili wahania otworzył je wyraźnie zdenerwowany 25-latek. W mieszkaniu obecny był również jego młodszy wspólnik, którego policjanci znaleźli ukrytego pod łóżkiem" - mówią. Mundurowi natrafili tam też na... puste opakowania po bułkach.
25 i 20-latek usłyszeli już po kilka zarzutów. Zostali tymczasowo aresztowani. Niebawem zajmie się nimi sąd. Grozi im nawet do 15 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.