We wtorkowe popołudnie doszło do tragicznego zdarzenia w jednej z miejscowości pod Barczewem, położonej niedaleko Olsztyna. Na terenie posesji, gdzie prowadzono hodowlę dogów niemieckich oraz buldogów francuskich, odnaleziono ciało siedmioletniej dziewczynki. Okazało się, że dziecko zostało śmiertelnie pogryzione przez psy.
Dziewczynka przebywała pod opieką zaprzyjaźnionej rodziny, u której często bywała. Znała te psy i często wychodziła z nimi na spacery. W miejscu zdarzenia pod nadzorem prokuratora pracowała policyjna grupa operacyjno-procesowa z technikiem kryminalistycznym. Zabezpieczone ślady oraz materiały procesowe posłużą śledczym do tego, aby możliwie precyzyjnie odtworzyć okoliczności tragedii.
Śledztwo w tej sprawie znajduje się na początkowym etapie. Szef olsztyńskiej prokuratury rejonowej w rozmowie z "Faktem" poinformował, że postępowanie zostało wszczęte w kierunku narażenia dziecka na bezpośrednią utratę życia poprzez zaniedbanie opieki oraz dopuszczenie do kontaktu z psami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tragedia pod Barczewem
Policja zabezpieczyła sześć dogów niemieckich, które trafiły do pobliskich schronisk. Obecnie psy przechodzą kwarantannę oraz szczegółowe badania weterynaryjne. Hodowla, z której pochodzą, działała legalnie. W zamkniętych wybiegach trzymanych było w sumie 11 psów ras dog niemiecki i buldog francuski.
Czytaj także: Staranował staruszkę i uciekł. Sprawca bezkarny
Mimo że dogi niemieckie są zazwyczaj uważane za łagodne i przyjazne, w tym przypadku doszło do tragicznego ataku. Specjaliści będą teraz dokładnie badać, dlaczego te z pozoru spokojne zwierzęta zaatakowały dziecko.
Trudno cokolwiek powiedzieć. Jest zbyt wiele niewiadomych. Jest wiele składowych. Możemy mówić o winie człowieka. To straszna tragedia – powiedziała w rozmowie z "Faktem" Monika Kansy-Dziurdzia, behawiorystka.
Specjalistka wielokrotnie zajmowała się przypadkami skrajnie trudnymi, w tym także sytuacjami, gdzie psy doprowadzały do śmierci człowieka. - Nie wiemy, jak wyglądała hodowla, czy nie dochodziło do przemocy, czy psy były nakarmione - podkreśliła Monika Kansy-Dziurdzia.
Siedmiolatka zagryziona przez psy
Dog niemiecki jest dużym psem. Jego waga wynosi od 50 do 60 kilogramów, podczas gdy siedmioletnia dziewczynka waży zazwyczaj około dwadzieścia kilka kilogramów. Dysproporcja między dorosłym dogiem a małym dzieckiem jest ogromna. W konfrontacji z psem tej wielkości, dziecko ma niewielkie szanse na obronę.
To nie musiał być atak. To mogło być uderzenie kontrolujące. Pies wówczas próbuje odsunąć od siebie człowieka, chce, by odszedł, odsunął się - powiedziała behawiorystka.
Dodała, że pies samą swoją masą ma ogromną przewagę. Nawet pojedynczy dog niemiecki mógłby przewrócić dziecko. W momencie, gdy dziecko leży na ziemi, staje się jeszcze bardziej bezbronne. W takiej sytuacji psy mogły instynktownie zaatakować, co doprowadziło do tragicznego pogryzienia.
- Mogło być tak, że psy pokłóciły się między sobą o jakiś zasób, np. jedzenie lub zabawkę. Frustracja psów mogła być przekierowana na dziecko - oznajmiła w rozmowie z "Faktem" Monika Kansy-Dziurdzia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.