W niedzielę na Placu Zamkowym było głośno. Odbyła się tam demonstracja po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W prounijnej akcji uczestniczył m.in. siostrzeniec Mateusza Morawieckiego Franek Broda. Podczas protestów, których twarzą został m.in. Donald Tusk, chłopak został zatrzymany przez policję.
Policja się na mnie rzuciła, wywaliła mnie na ziemię, zgarnęli mnie na bok. Skuli, zaczęli mnie kopać, stanęli na mnie - opowiadał Broda.
Czytaj także: Tylko do środy mega promocje w Lidlu. Kiełbasa za 2 zł!
Szczegóły interwencji omówił w rozmowie z dziennikarzem Krzysztofem Boczkiem. Siostrzeniec premiera wyjawił, że funkcjonariusze użyli wobec niego siły i chcieli ukarać mandatem za użycie pirotechniki.
Boli mnie głowa. Gość mi stanął na plecach i kopnął mnie w głowę, trudno, żeby mnie nie bolała - mówił, relacjonując rzekome zajście.
Franek Broda pobity? Jest reakcja policji
Na słowa Brody zareagowali już mundurowi. W poniedziałkowy poranek rzecznik prasowy stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak powiedział na konferencji prasowej, że widział nagrania z interwencji podjętej wobec Franciszka Brody.
Środki przymusu bezpośredniego będą używane, gdy łamane jest prawo i nie ma innego wyjścia. Obejrzałem kilka nagrań z czynnościami dot. pana Brody i nie widziałem momentu, by był kopany. Policjanci używali kajdanek. Doszło do zatrzymania, nie mam informacji, że miało dojść do pobicia - mówił policjant, cytowany przez "Super Express".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.