Do zdarzenia doszło na cmentarzu w Szubinie w województwie kujawsko-pomorskim. Sprawę nagłośnił dziennik "Fakt". W lipcu tego roku rodzina Żuków uczestniczyła w pogrzebie znajomego. Okazało się, że ma zostać pochowany w miejscu, gdzie leży matka pani Katarzyny Żuk.
Grób babci był rozkopany
Małżeństwo nie mogło w to uwierzyć, zanim nie przyszli na miejsce planowanego pochowku. Tam czekał na nich szokujący widok — grób ich babci był już rozkopany i przygotowany na pochówek.
Pani Katarzyna nie wytrzymała i zaczęła ostrą sprzeczkę z księdzem, który uczestniczył w ceremonii. Ksiądz pytał, czy rodzina ma przy sobie dokumenty na to miejsce. "Czy ktoś nosi takie rzeczy w torebce?" – oburza się pan Jerzy Żuk na łamach "Faktu".
Proboszcz nie przyznał się do błędu
Protesty państwa Żuków nie były jednak skuteczne — pochówek mimo wszystko się odbył, a proboszcz parafii pw. św. Marcina Biskupa nie przyznał się do błędu. Jak mówi pani Katarzyna, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego grób został zlikwidowany. W księdze parafialnej widnieje nazwisko Żuk i potwierdzenie wpłaty aż do 2031 roku.
Jak mówi rodzina Żuków, chodzi o przyszywaną babcię pani Katarzyny Eleonorę Fetwagner. W latach 50. była uznaną felczerką. Zmarła w latach 60. Kwaterę opłacała najpierw ciocia Katarzyny Żuk, potem je rodzice, a teraz robi to ona. Ostatniej wpłaty dokonała w 2011 roku, a uiszcza się ją na 20 lat.
Państwo Żukowie zapowiadają, że sprawy tak nie zostawią i ksiądz musi ponieść konsekwencje. Proboszcz nie chciał rozmawiać z mediami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.