Podczas niedzielnego meczu Betclic 1 Ligi między Wisłą Płock a Wisłą Kraków omal nie doszło do tragedii. Spotkanie, ze względów bezpieczeństwa, odbywało się bez udziału kibiców Wisły Kraków, ale na niewiele się to zdało. Swoją obecność w niebezpieczny sposób podkreślili ultrasi Wisły Płock.
Pod koniec spotkania, gdy drużyna gospodarzy przegrywała z Wisłą Kraków, kibice postanowili odpalić środki pirotechniczne. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli, bo część fajerwerków zamiast w górę, poleciała w stronę trybuny VIP. Wybuchła panika, a kilka osób rzuciło się do ucieczki. Z relacji świadka zdarzenia wynika, że ranne zostało dziecko.
Czytaj także: Niemcy zaskoczeni. Prawdziwa plaga przy polskiej granicy
Widzieliśmy sytuację bardzo dobrze. Ze stadionu uciekały dwie osoby dorosłe i jedno dziecko. Wyglądało na to, że dziecko ma poparzoną twarz. Wprost ze stadionu udały się do szpitala — przekazał jeden ze świadków portalowi TVP Sport.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes Wisły Płock widział całe zajście?
Całe zdarzenie miał widzieć prezes klubu, który mimo wszystko "pozostał na miejscu do końca meczu". Piotr Sadczuk odniósł się do tych doniesień w rozmowie z dziennikarzami.
Czytaj także: Niemcy zaskoczeni. Prawdziwa plaga przy polskiej granicy
Nie mam jeszcze szczegółowych informacji na temat tego zdarzenia. Siedziałem w innym rejonie, więc nie wiem dokładnie, co się stało i nie jestem w stanie tego skomentować. Jeśli będziemy komunikować w tej sprawie, to w nadchodzącym tygodniu — powiedział Sadczuk.
Wisła Kraków wygrała mecz 3:1, a tym samym awansowała na 10. miejsce w tabeli. Płocka drużyna plasuje się na trzeciej pozycji.
Czytaj także: Chorwaci boją się polskich kibiców. Mówią o "zemście"