Według materiału dowodowego, Krzysztof G, przez 10 lat wykorzystywał seksualnie Szymona, ministranta z Chodzieży. Zarzuca się mu m.in. gwałcenie i bicie ofiary. Gdy skrzywdzony Szymon zgłosił sprawę kurii, ksiądz oświadczył, że chłopiec prowokował go "wyzywająco się ubierając".
W sprawie Krzysztofa G. toczyło się także kościelne śledztwo i efektem tego dochodzenia było usunięcie księdza ze stanu kapłańskiego. Po całej aferze zatrudniono go w diecezjalnym archiwum na stanowisku magazyniera.
Tego rodzaju praca w miejscu bez kontaktu z dziećmi czy młodzieżą nie niesie za sobą zagrożeń i jest też formą społecznej prewencji - tłumaczył rzecznik Kurii Metropolitalnej ks. Maciej Szczepaniak.
Krzysztof G. już tam nie pracuje. Jak relacjonuje Gazeta Wyborcza, sąd domaga się od kurii wydania dokumentów dot. księdza. Wcześniej kuria odmówiła pomocy w śledztwie w sprawie wykorzystywania seksualnego. Gdy sąd zwolnił arcybiskupa Gądeckiego z tajemnicy zawodowej, duchowny oświadczył, że dokumenty znajdują się w Watykanie.
W przypadku niewykonania postanowienia, sąd zarządzi przeszukanie pomieszczeń Kurii Metropolitarnej w Poznaniu, a dodatkowo może nałożyć karę pieniężną do 3 tys. zł - ostrzegła arcybiskupa cytowana przez gazetę sędzia Katarzyna Orzeł.
Kuria celowo kłamie?
Arcybiskup Gądecki podkreśla, że nie jest w stanie wydać dokumentów, których nie posiada. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" twierdzą jednak, że sędzia nie dowierza, iż wspomnianych dokumentów nie ma w archiwum kurii. Na razie nie wiadomo, czy zarządzi przeszukanie. Kolejna rozprawa ma się odbyć w lutym przyszłego roku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.