W sobotę nad ranem z rzeki Narew niedaleko Pułtuska wyłowiono ciało 39-letniej kobiety oraz jej 6-letniej córki. Policja ustaliła, że doszło do samobójstwa rozszerzonego. Magdalena K. o godz. 4 rano zaprowadziła córeczkę na most Świętojański w Pułtusku. Chwyciła Gabrysię za rączkę i razem z nią rzuciła się do Narwi.
Czytaj także: Jakub brutalnie zamordował Anię. Wstrząsający wyrok
Magdalena K. skoczyła z mostu wraz z córeczką. Tragedia wstrząsnęła Polską
Śmierć 39-latki i jej najmłodszej córeczki wstrząsnęła lokalną społecznością. Gabrysia miała jeszcze dwie starsze siostrzyczki, które zostały z załamanym tatą.
Staramy się zaopiekować dziewczynkami. Ktoś cały czas nad nimi czuwa - powiedziała "Super Expressowi" Hanna Chojnowska, dyrektorka szkoły podstawowej w Płocochowie.
(Magdalena - przyp. red.) uczestniczyła w każdej wywiadówce. Była bardzo opiekuńcza. Dobrze sobie z mężem radzili. Mieli tartak, piękny dom, dzieci były pogodne, dobrze się uczyły. Nic nie wskazywało, że w domu dzieje się coś nie tak. Nie wiem w jaki sposób tłumaczyć to, co się wydarzyło. To było jak grom z jasnego nieba. Nikt chyba się tego nie spodziewał i nigdy nie zapomni - dodaje.
Wkrótce odbędzie się pogrzeb Magdaleny i jej córeczki. "Boję się tego pogrzebu" - powiedział ksiądz z pobliskiej parafii.
Była bardzo dla wszystkich pomocna. Wszyscy rolnicy i przedsiębiorcy ją znali z banku. Dobra, kochająca się rodzina - skomentował w rozmowie z "Super Expressem" ks. Roman Mosakowski.
Gdzie szukać pomocy? Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.
Zobacz także: Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom. Problem dotyka także dzieci