Słowacki Raj to niezwykłe miejsce, znajdujące się nieopodal polskiej granicy. Wielu polskich turystów, zmęczonych zgiełkiem i tłumem Zakopanego, wytchnienia i spokoju szukało właśnie tutaj, wśród dzikiej przyrody i malowniczych krajobrazów. Bariera językowa nie stanowi tu problemu, a ceny - zdaniem wielu - są konkurencyjne.
Nazwa Słowacki Raj to kwintesencja tego, czym dla nas Polaków, mieszkających przy granicy pod Tatrami, przez lata była Słowacja. [...] Wystarczyło przekroczyć granicę, by uciec, choć na chwilę, od zmartwień polskiego politycznego piekiełka, znaleźć oazę spokoju. Prawda, że już w ostatnich latach u Słowaków wyczuwało się niepokój, od czasu zamordowania w 2018 roku dziennikarza Jana Kuciaka, ale wciąż tam jeździło się turystycznie bez większych obaw. Zamach na premiera Roberta Ficę teraz dopełnił zniszczenia tego sielankowego obrazu Słowacji — mówi "Gazecie Wyborczej" Paweł, przewodnik tatrzański z Podhala.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słowacy z sentymentem wspominają czasy, gdy to rosnące ceny piwa były ich głównym zmartwieniem. Przyznają, że ostatnio odbierają telefony od zaniepokojonych turystów z Polski, którzy zastanawiają się, czy planowanie urlopu na Słowacji jest rozsądnym pomysłem.
- Przez lata budowaliśmy wizerunek kraju spokojnego, bezpiecznego, w którym czas mija powoli, z pięknymi górskimi krajobrazami. I gdzie głównym zmartwieniem jest to, by nasze znakomite piwo za bardzo nie zdrożało. Teraz to wszystko runęło - przyznaje Peter z Popradu, kolejny rozmówca "Wyborczej".
Staliśmy się krajem niespokojnym politycznie. W karczmach już nie rozmawia się o cenie piwa, ale o tym co dalej stanie się w polityce po zamachu na premiera Roberta Fico. Martwią się tym wszyscy u nas, niezależnie od tego czy są jego zwolennikami, czy przeciwnikami. Boimy się destabilizacji w kraju. I turyści wyczuwają ten nasz strach - mówi.
Zamach na premiera Słowacji. "Wszystko się zmieniło"
Zmiany związane z ostatnimi wydarzeniami politycznymi, dostrzegają także mieszkańcy Łysej nad Dunajcem, gdzie słychać zarówno język polski, słowacki, jak i góralską gwarę.
Do tej pory to nam się wydawało, że bardziej w Polsce są awantury polityczne niż na Słowacji. Po naszej, słowackiej, stronie Tatr przez lata to było takie spokojnie miejsce. Teraz wszystko się zmieniło - przyznaje pani Helena, Słowaczka, cytowana przez polską gazetę.
O dramatycznych przeżyciach trudno będzie zapomnieć, ale mieszkańcy regionu mają nadzieję, że sytuacja się uspokoi. Słowacka organizacja turystyczna reklamuje Słowację jako "Mały wielki kraj".
- To dobre hasło, dobrze byśmy o nim nie zapomnieli. Żebyśmy ciągle byli wielkim krajem, mimo niedużej powierzchni, a nie stali się peryferiami Europy z powodu rozchwiania politycznego - kwituje jeden z rozmówców "Gazety Wyborczej".