Szczegóły sprawy przedstawiła stacja telewizyjna CBS News. Pandemia koronawirusa niewątpliwie utrudniła wielu ludziom ich normalne funkcjonowanie. Jedną z grup, która najbardziej ucierpiała była grupa mająca zobowiązania w wielu krajach. Częste zakazy wjazdów na teren danego państwa i kwarantanny skomplikowały sytuację tych, którzy dzielili swoje życie na wiele krajów.
Karen Mahoney i Brian Ray stanęli przed sporym wyzwaniem. Amerykańsko-kanadyjska para z północnej części stanu Nowy Jork chciała się pobrać. Na ich drodze do pełni szczęścia stanęła pandemia koronawirusa, która spowodowała zamknięcie granic Kanady. To właśnie z tego kraju pochodziła panna młoda, której marzeniem było uczestnictwo jej rodziny w uroczystości.
Zaślubiny instruktorów narciarstwa z Cadyville zaplanowano na 25 września. Para była przekonana, że do tego czasu granica Kanady zostanie otwarta. Niestety ich prognoza okazała się mylna. Zakochani nie chcieli jednak czekać ani chwili dłużej. Postanowili zorganizować uroczystość w obecności swoich bliskich na granicy obu krajów.
Pomógł przyjaciel
Skomplikowana operacja wymagała pomocy osób trzecich. Na szczęście ich przyjaciel z dzieciństwa został strażnikiem granicznym był w stanie pomóc im w zorganizować niecodzienną uroczystość. Ich marzenie udało się zorganizować na przejściu granicznym Jamieson Line, gdzie Burke spotyka Quebec. Bliscy panny młodej mogli dzięki temu zobaczyć zaślubiny na żywo. Wśród nich była nawet 96-letnia babcia, która nie ukrywała swojego zachwytu.
Była bardzo podekscytowana. Widuję ją raz na dwa lata. Więc to było bardzo emocjonalne. Obie płakałyśmy. Powiedziała mi później, że bycie świadkiem najszczęśliwszego dnia w moim życiu to chwila, której nigdy nie zapomni - powiedziała panna młoda o swojej babci.