Mieszkańcy jednego z bloków przy ul. Wojskowej w Poznaniu od kilku lat zmagali się z uciążliwym sąsiadem. Mężczyzna przyznawał się do zażywania narkotyków oraz leków psychotropowych. Kilka razy zabierano go do zakładu psychiatrycznego, a kiedy wracał, znów uprzykrzał życie sąsiadom.
O sprawie piszą lokalne media, powołując się na informacje przekazane przez zarządcę nieruchomości. Mężczyzna opisuje lokatora jako ''osobę psychicznie chorą bez opieki'' i ''stwarzającą realne zagrożenie dla mieszkańców'' oraz osób, które przechodzą obok bloku.
Z relacji zarządcy nieruchomości wynika, że mężczyzna kierował wobec mieszkańców bloku groźby karalne. Co więcej, otwarcie mówił o tym, że ma ochotę na zrobienie komuś krzywdy. Zdarzało się też, że lokator wyrzucał przez okno z ostatniego piętra różne przedmioty. Te upadały na chodnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta osoba jest osobą bardzo agresywną, nieprzewidywalną i dopuszcza się dewastacji własności. W ostatnim czasie zachowanie pana uległo znacznemu pogorszeniu. Mieszkańcy skarżą się, że z mieszkania nieustannie dobiegają odgłosy w postaci krzyków i skrajnych dźwięków (nie chodzi o seks a raczej obdzieranie kogoś ze skóry albo egzorcyzmy) — relacjonuje zarządca nieruchomości, cytowany przez portal epoznan.pl.
W związku z tym, że nieobliczalny lokator nie płacił za swoje lokum, w 2020 roku złożono wniosek o eksmisję, ale sprawa do dziś pozostaje nierozstrzygnięta. Dotychczas mężczyzna czuł się bezkarny, a jego sąsiedzi - bezradni. Na reakcję czekali przez kilka lat.
Pan w rozmowach z sąsiadami otwarcie przyznaje się do zażywania narkotyków oraz leków psychotropowych. Śmieje się za każdym razem kiedy jest zabierany przez policję do zakładu psychiatrycznego, że i tak nic mu nie zrobią i że zaraz wraca, co faktycznie ma miejsce — podkreśla zarządca nieruchomości.
Dopiero 1 listopada tego roku na wniosek policji oraz prokuratora agresywny lokator został tymczasowo aresztowany. Obecnie przebywa w areszcie śledczym, gdzie spędzi najbliższe trzy miesiące.