Proces oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman Adama Z. rozpocznie się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Podczas rozprawy przesłuchana ma zostać niewielka liczba świadków. Możliwe, że o opinię poproszony zostanie także biegły psycholog, który oceni wiarygodność oskarżonego.
Czytaj także: Skandal w Poznaniu. Chodzi o sprawę Ewy Tylman
Śmierć Ewy Tylman
Sprawą Ewy Tylman żyła cała Polska. 26-latka zaginęła pod koniec 2015 roku w Poznaniu, a po paru miesiącach z Warty wyłowiono jej zwłoki. Medycy sądowi nie potrafili wskazać przyczyny jej śmierci, ponieważ ciało znajdowało się już w stanie zaawansowanego rozkładu.
Adam Z. stanął przed sądem w tej sprawie po raz pierwszy styczniu 2017 roku. Według prokuratury, mężczyzna zepchnął Tylman ze skarpy, po czym nieprzytomną wrzucił do rzeki. Prokuratura domagała się dla niego 15 lat pozbawienia wolności. Oskarżony nie przyznawał się do winy.
W 2019 roku w kwietniu sąd uniewinnił Adama Z. od zarzutu zabójstwa. W uzasadnieniu wyroku Sędzia Okręgowa uznała, że "Adam Z. nie miał czasu ani sposobności, by w czasie 5 minut i 8 sekund dokonać zabójstwa Ewy Tylman w sposób opisany w akcie oskarżenia".
Czytaj także: Zaginęła w Berlinie. Ślady prowadzą do Polski
Wskazano także, że podaną przez policję wersję wydarzeń wykluczył prokuratorski eksperyment procesowy. Oprócz tego Adam Z. podobno nie posiadał motywu dla zamordowania młodej kobiety, a przynajmniej nie wskazała go prokuratura.
Sprawa Ewy Tylman. Odbędzie się nowy proces
Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi wnieśli apelację od wyroku uniewinniającego. Na początku 2020 roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok pierwszej instancji, a sprawa została skierowana do ponownego rozpoznania. Decyzja ta jest prawomocna.
W uzasadnieniu tego wyroku, sędzia Marek Kordowiecki wskazał na "irracjonalne” zachowanie oskarżonego. Przytoczył, że sam Adam Z. podczas przesłuchania przyznał, że Tylman uciekając przed nim wpadła do rzeki, a on nie udzielił jej pomocy.
Oskarżony doskonale wiedział, że Ewa Tylman znalazła się w rzece. Wynika to przecież wprost z jego wyjaśnień (…). To, że powiedział, że znaleźli się po prawej stronie mostu absolutnie nie dyskredytuje tych jego wyjaśnień – mówił sędzia
Postawa Adama Z. zmienia się z chwilą, gdy znika na 5 minut z kamery razem z Ewą Tylman i pojawia się po tych 5 minutach w obiektywach kamery monitoringu. Te dowody to są pewne oczywiście poszlaki, a jednocześnie te przesłanki wskazują wprost na to, że Adam Z. doskonale wiedział, co stało się z Ewą Tylman – powiedział sędzia w uzasadnieniu
Kordowiecki jednak zauważył, że w sprawie brakuje odpowiednich dowodów. Jednym z głównych dowodów jest notatka policyjna z rozmowy z Adamem Z, a według prawa nie może ona stanowić dowodu w sprawie.
Nie ulega wątpliwości, że co najmniej - ale to co najmniej - oskarżony powinien odpowiadać za nieudzielenie Ewie Tylman pomocy w tej sytuacji, w jakiej ona się znalazła, kiedy o zimnej porze wpadła do rzeki Warty (...) Zamiast wówczas zadzwonić do służb ratunkowych 112, a nie do swojego partnera - ta sytuacja mogła być rzeczywiście zupełnie inna – skonkludował sędzia Kordowiecki
Czytaj także: Zabójstwo Sarah Everard. Brytyjczycy w szoku. Potrzebna była dokumentacja dentystyczna
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.