W luksusowym domu w Będlewie znaleziono ciała 33-letniej Pauliny Lerch i jej 47-letniego męża, Sławomira L., znanego w półświatku jako "Klakson".
Początkowo sądzono, że mężczyzna zastrzelił swoją żonę, a następnie popełnił samobójstwo, ponieważ przy ciałach znajdował się rewolwer. Jednak wyniki sekcji zwłok zmieniły kierunek śledztwa – okazało się, że żadna z ofiar nie miała ran postrzałowych.
Przeczytaj też: Podpalił hotel z azylantami. Rekordowy wyrok w sprawie zamieszek w Wielkiej Brytanii
Śledczy odkryli, że rewolwer prawdopodobnie nie został użyty, co wyklucza wcześniejszą teorię. Znajomi pary od początku nie wierzyli, że Sławomir mógłby zabić swoją żonę. Zwracali uwagę na bliską relację oraz głęboką miłość, jaka ich łączyła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowe ustalenia, do których dotarł "Fakt", rzucają na światło dzienne kolejną z hipotez. Czy ktoś celowo chciał przyspieszyć rozkład ciał uczestniczki "Top Model" i jej męża?
Okazuje się, że policja, po wejściu do domu, miała natknąć się na nietypowy szczegół – w środku było włączone ogrzewanie podłogowe, mimo że na zewnątrz panowały upały.
Może to sugerować, że ktoś w taki sposób próbował celowo i z premedytacją przyspieszyć rozkład ciał. Rewelacji nie potwierdzili oficjalnie śledczy. W tej chwili nie jest jasne, czy ktoś inny mógł być zamieszany w śmierć małżonków, ale wciąż nie wyklucza się takiej możliwości.
Bliscy Pauliny i Sławomira nie wierzą, że mężczyzna mógłby skrzywdzić ukochaną żonę. Policja analizuje wszystkie dowody, w tym nagrania z kamer na posesji, które mogą wyjaśnić, co faktycznie wydarzyło się w dniu tragedii.
Przeczytaj też: Pogrzeb prok. Ewy Bialik. Do sieci trafiły zdjęcia grobu
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.