Do tragedii doszło we wtorek, 28 listopada. Natalia wyszła z domu po godz. 8:00 rano. Szła w kierunku przystanku autobusowego przy ul. Krakowskiej, żeby pojechać do szkoły. Miała do pokonania ok. kilometra.
Około godz. 8:15 14-latka zadzwoniła do taty i powiedziała, że bardzo źle się czuje i nie wie, gdzie się jest. Jak się okazało, znajdowała się w pobliżu ruchliwego parkingu przy sklepie Aldi w Andrychowie. Według ''Gazety Krakowskiej'', w okolicy znajduje się też kilkanaście innych pawilonów handlowych.
Mimo to przez kilka godzin nikt nie zainteresował się siedzącą pod przenośną reklamą na kółkach 14-latką ani jej stanem. To był mroźny, śnieżny dzień.
Czytaj więcej: 14-latka zamarzła w centrum Andrychowa. ''Widziałem, jak ta dziewczyna stoi koło słupa''
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nic nie widziałam - wyznała w rozmowie z "Faktem" ekspedientka w sklepie znajdującym się 50 m od miejsca tragedii. - Może przez tę śnieżycę nikt nie zauważył dziecka. Dopiero po godz. 13, jak przyjechała straż i pogotowie, dowiedzieliśmy się, co się wydarzyło - dodała.
Dziewczynka po godzinie 14.00 trafiła do szpitala w stanie głębokiej hipotermii. Temperatura jej ciała wynosiła 22 stopnie. Niestety, pomoc przyszła za późno. 14-latka zmarła następnego dnia - 29 listopada.
Czytaj także: Mord w Puszczykowie. Czy 11-latek był świadkiem zbrodni?
Śmierć Natalki w Andrychowie. "To policja zawiodła"
Z informacji przekazanych przez "Fakt" wynika, że zaraz po odebraniu telefonu od córki, jej tata natychmiast ruszył na poszukiwania. Pomagali mu znajomi.
Ojciec poszedł na komisariat i błagał, by policjanci szukali dziecka. Zadawali mu mnóstwo dziwnych pytań, zamiast od razu namierzyć komórkę Natalki i w ten sposób ją próbować zlokalizować - powiedziała "Faktowi" bliska osoba związana z rodziną zmarłej dziewczynki.
- To się w głowie nie mieści... Szkoda gadać. Natalka nigdy nie chorowała, była taką wesołą dziewczynką. Dopiero co zaczęła naukę w liceum w Kętach - dodała.
Jak się okazuje, to nie jedyna tragedia, jaka spotkała tę rodzinę. Otóż kilka lat temu, gdy Natalka była jeszcze mała, zmarła jej mama. Kobieta przegrała walkę z nowotworem. - Miała wtedy 32 lata... A teraz kolejne nieszczęście... Trudno to zrozumieć i sobie wytłumaczyć - dodają bliscy.
Mieszkańcy niewielkiej miejscowości są poruszeni tym, co się stało. Prokuratura Rejonowa w Wadowicach wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmieci.
Czytaj również: Skandal pod Włocławkiem. Zamknęli 4-latka w szkolnym autobusie