Do tragicznego zdarzenia doszło w nocy z 16 na 17 października. Około godz. 3 grupa osób opuściła Paradise Club w Lubaniu i udała się w stronę samochodu. Nagle w bójkę z nimi wdał się ochroniarz lokalu. Niestety jeden z mężczyzn został uderzony dwukrotnie w głowę, przez co upadł na zaparkowane auto. Kiedy po chwili próbował się podnieść runął z impetem na krawężnik. Obrażenia Tomasza M. okazały się na tyle poważne, że zmarł.
Czytaj także: "Drogi premierze". Pokazała Morawieckiemu paragon
Ochroniarz, który pobił 32-latka został już zatrzymany przez policję. Przemysławowi J. prokuratura postawiła zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanej mu winy. Obecnie przebywa w areszcie. Sąd może wymierzyć mu karę nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
"Świat runął"
Śmierć Tomasza była wielkim wstrząsem zarówno dla jego rodziny, jak i znajomych. 32-latek był tatą 6-letniego Olka i niespełna rocznej Kai. Swoją rozpacz postanowiła wylać na facebooku siostra zabitego Wioleta. Podkreśliła w nim, że brat był jedynym żywicielem rodziny, pracował jako dyspozytor na kolei. Jego rodzina została teraz bez środków do życia.
W związku z trudną sytuacją finansową rodziny siostra Tomasza założyła zbiórkę. Środki wpłacone przez darczyńców "Na życie dla dzieci" zostaną przekazane jego partnerce i dzieciom.
Czytaj także: Zmiany w KPRM. Kara za aferę mailową?